Zbigniew Ziobro, rozpoczynając tydzień, zajął cały poniedziałek. Jego stronnicy nie mogli więc być obojętni. Jak się można było spodziewać, poparli swego szeryfa, formułując własne przemyślenia.
I tak Michał Wójcik nazwał członków komisji przebierańcami, w dodatku zdelegalizowanymi. Maria Kurowska uznała sposób doprowadzenia Ziobry do Sejmu za niepoważny i małostkowy. Marcin Warchoł nazwał wydarzenie teatrem bezprawia. Janusz Kowalski zaś uznał, że przesłuchiwany przypomina władzy Donalda Tuska, czym jest prawo i za dwa lata wyjaśni im, czym jest sprawiedliwość.
Nic więc dziwnego, że musiał też o sobie przypomnieć Prezes. Mocniej, mimo że zadeklarował brak zainteresowania komentowaniem przesłuchania. Obwieścił więc, że Dolny Śląsk doznaje regermanizacji. Historyczne bowiem obiekty mają tam przywracane nazwy, sławiące nie budowniczych, a pruską tradycję. Most Cesarski, Hala Stulecia mają być tego przykładem. Dodał, że to za sprawą polityka, którego jego admiratorzy nazywają Rudym.
W sumie więc mogło by sią okazać, że rudzielcy mają być traktowani podobnie jak imigranci. Z wyjątkiem takich atoli, którzy tylko farbują się na rudo, niczym pewna polityczka, wskazana tam przez Prezesa w pierwszym rzędzie słuchaczy.
Natężenie wypowiadanych absurdów znajduje chyba odwzorowanie w Kosmosie. Oto wedle prawa Bodego, niemieckiego(!) astronoma odległość kolejnych planet układu słonecznego od siebie jest równa wartości postępu geometrycznego. Dystans Merkurego od Słońca jest podstawą, a między kolejnymi planetami w układzie słonecznym jest odstęp równy podstawie, pomnożonej przez iloraz ciągu, czyli w tym wypadku dwa, podniesione do potęgi liczby, określającej miejsce dalszej planety w układzie słonecznym, zmniejszonej o jeden.
Jeżeliby podobnie mierzyć natężenie niedorzeczności w wypowiedziach polityków, licząc od najmniej ważnego do najważniejszego, to Prezes, będący na trzecim, najwyższym miejscu w hierarchii, prezentowałby czterokrotnie więcej bzdury w bzdurze, od tego, co głoszą ministrowie i siedmiokrotnie więcej od parlamentarzystów.
Strach pomyśleć jak to by wyglądało, kiedy by się wzięło pod uwagę jeszcze pośrednie stanowiska? Przyjęcie tylko, że pomiędzy ministrem a parlamentarzystą istnieje jeszcze jakiś jeden pośredni poziom dygnitarstwa, powodowałoby już konieczność uznania na szczycie nie siedmiokrotnego a aż piętnastokrotnego stężenia absurdu w absurdzie.
1500%. Tego by już nie można było sobie wyobrazić.
,,1500%. Tego by już nie można było sobie wyobrazić''.
OdpowiedzUsuńMożna. Wystarczy posłuchać Trumpa.. Bije wszystkich idiotów. Na głowę!
Pozdrawiam
No tak, ale my jednak nie jesteśmy światowym liderem. Chyba że między morzami
UsuńPozdrawiam również
Dziekuj raczej temu tłumaczowi symultanicznie /i genialnie/tłumaczącym Trumpowe pierd...
OdpowiedzUsuńA i tak "nasz ci jest w kraju nad Wisła powiadają"
Bo im tak powiedzieli w ich TV
Listonosz może albo się uśmiechać, albo mieć złą minę. Wydaje się, że pełniący wczoraj jego rolę tłumacz musiał wyglądać zabawnie
Usuń