Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

poniedziałek, 5 listopada 2018

Wybór

Kogo wybrać? Problem stanie przed nami niebawem, dwukrotnie w ciągu roku. Fakt, że kandydatów na naszych wybrańców wysuwają partie polityczne ułatwia sprawę. Można się bowiem kierować preferencjami ugrupowań, zalecających nam swoich faworytów. Nie jesteśmy jednak idiotami i nie wierzymy w przedwyborcze zapowiedzi. Nawet jak są szczere. Wiadomo przecież czym jest brukowane piekło.
Społeczności ludzkie rządzą się kilkoma zasadami. Jedna z nich powiada, że rację mają wyłącznie ci, którzy są katolikami i Polakami, bo Polska to Chrystus Narodów.
Inni uważają, iż w świecie istnieje naturalna hierarchia i jej się należy podporządkować. Platon i Konfucjusz uważali filozofów za takich naturalnych władców. Potem się pojawili książęta, królowie, cesarze wreszcie, bo się uważali za naznaczonych przez Boga. Przedchrześcijańscy Merowingowie wywodzili swój ród od morskiego potwora i to uzasadniało ich upoważnienie do władzy.
W najnowszych czasach prym przejęli dyktatorzy i wodzowie. W tym kontekście mówi się nawet o zwykłym pośle. Tu znowu o racji decyduje rzekoma siła ideologii głoszonej przez wodza i moc moralna jego ekipy, nawet udawana.
Jest jeszcze możliwość przekupienia kogo trzeba, także wyborców, aby oni przyznawali pierwszeństwo swojemu dobrodziejowi.
To wszystko są staroświeckie sposoby pozyskiwania i sprawowania władzy. Ostatnio zaś, właściwie od stu lat przebija się koncyliacyjny model. Taki w którym władza jest podzielona, kontrolowana, ograniczona przez prawo, przymuszona do uwzględniania interesów mniejszości. Najmniej atrakcyjna dla władców, siłą rzeczy powinna wabić wyborców, ale rzecz się nie udaje, kiedy ci uznają tradycyjny model za skuteczniejszy.
Wszystko więc przed nami. Jeżeli uważamy, że nie damy sobie rady z ostatnim z rzeczonych sposobów zarządzania państwem, mamy do dyspozycji poprzednie. Wtedy jednak musimy się pogodzić z tym, że nic nie będziemy mieli do gadania i tylko łaska wodza przesądzi o tym, komu, co i w jakiej ilości spadnie z jego stołu dla uciechy ludu.
Jak więc poznać tego najwłaściwszego? Po skutkach się nie da. To zresztą będzie już po herbacie. Aliści po słowach można. Przecież ktoś, kto część rodaków odsądza od czci i wiary jako element animalny lub gorszy sort, nie rokuje najlepiej, nawet nadziejom swoich zwolenników. Nigdy bowiem nie wiadomo co i jak mu się odmieni. Zawsze przecież będzie tępił część rodaków.
Ktoś, kto się odwołuje do narodowej i religijnej wspólnoty popełnia podobny błąd, bo również wyłącza chociażby tych, którzy nie chcą ignorować reguł funkcjonowania świata, pochodzących od nauki. Wspólnota zaś krwi nie ma żadnego sensu, bo jak wskazują badanie genetyczne, każda dowolna para mieszkańców Europy ma wspólnego przodka.
Władza naukowców też się nie bardzo sprawdza. Mają organiczną skłonność do dogmatyzmu i łatwo się skłaniają do wykluczania tych, których uważają za głupców.
O łapownikach nie ma co mówić. Wdzięczność nie jest przecież matką głupich.
Wydaje się więc, że ci, którzy nie godzą w demokrację i są skłonni do ograniczania swej władzy, aby także odmieńcy i głupcy mieli w niej udział są najbardziej atrakcyjni, ale... tradycja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz