Covid szaleje, drożyzna szaleje, polityczna korupcja szaleje, dzięsiątków miliardów z UE nie widać. Czy ktoś mógłby wskazać jeden sensowny powód, dla którego ta ekipa wciąż sprawuje władzę? [Tomasz Lis].
Kto zjada ostatki, jest piękny i gładki. Tak mówi stare porzekadło. PiS więc udowodnił swoje przywiązanie do tradycji, konsumując, dopóki się da, proceder graniczny Łukaszenki.
On zapewnił partii nieco spokoju w ciągu awantur, którymi formacja sprawiedliwych przysłaniała swoje kolejne sukcesy. Dobra zmiana wypadała też przy nim bohatersko. Prezydent i minister obrony mieli tło do prezentowania stosownej mimiki.
Oficjalne media nadal więc prezentują migające światła, oślepiające naszych pograniczników ze strony Białorusi. Niezależne pokazują raczej wolontariuszy, niosących tam pomoc zmarzniętym i wygłodniałym ludziom.
Teraz, kiedy telefony kanclerz Merkel i prezydenta Macrona znacznie utemperowały białoruską dyktaturę, pani Witek sypie żądaniami w stronę Unii. Białoruś jednak zapełnia już migrantami samoloty lecące z Mińska do Bagdadu, a nie odwrotnie.
Zawsze im bardziej sprawa jest spóźniona, tym bardziej bywa głośna. Także teraz jest podobnie. Wszak przedtem wystarczało zgłosić stosowną prośbę w Brukseli, aby zapewnić nam stamtąd wsparcie. Bez czekania na nacisk ze Stanów, których wywiad odkrył niepokojące działania Rosji u granic Ukrainy.
Awantura graniczna była na pewno korzystna dla dobrej zmiany. Wszak dwa miliony Polaków przekroczyły już granicę skrajnego ubóstwa. Czterysta tysięcy z nich popadło w biedę w ubiegłym roku. Nie stać ludzi na ogrzewanie. Rośnie liczba niedożywionych dzieci. Umierają rodacy zakażeni covidem. Bez konkurujących scen z konfliktu granicznego trudno media powstrzymać od roztrząsania tego dramatu.
Źle się bowiem dzieje w dobrozmiennym raju. Wprawdzie stać go na budowę i rozbiórkę nie tylko tej samej elektrowni, ale i zniszczenie energetyki wiatrowej, fotowoltaiki. Ba, sprawia wrażenie, że dla autokratycznych fanaberii stać go nawet na rezygnację z dopłat unijnych. Nie może jednak pozwolić sobie na doniesienia o inflacji, utracie wartości pieniądza, bałaganie na szczytach władzy.
Teraz więc próba dyskontowania resztek łukaszenkowskiego szaleństwa wypada kiepsko. Jak wszystko w dobrej zmianie, co miało być piękne. Nie tylko ze względu na konsumowane resztki.
Jedyne co się tym matołom udaje to propaganda, zapewniająca niezbędne minimum elektoratu.
OdpowiedzUsuńDopóki ten elektorat nie nauczy się jednego słowa - SPRAWDZAM - to propaganda wystarczy. Reszta może się walić i palić, elektoratowi powie się, że to wina Tuska i jest OK.
Tak właśnie wygląda zaczadzenie ideologią. Nie ma na to rady. Elektorat pozostaje wierny, wszelkie argumenty traktując jako atak na ojczyznę.
Usuń