— PiS-owi tak słabo idzie, że z pewnością poprosili Putina o pomoc i zaraz coś na granicy się zdarzy. To oczywista współpraca — napisał w niedzielę późnym wieczorem Roman Giertych. W poniedziałek od rana można było na ekranach telewizorów oglądać tłumy uchodźców wzdłuż naszej granicy, eskortowanych przez dziwnych bajcow. Później już było widać jak wspólnie atakowali atakowali graniczne zapory.
— W ochronę granicy trzeba zaangażować całą UE. Ale do tego trzeba mieć dyplomację, której my nie mamy — napisał Tomasz Lis. Niestety. Trudno mieć dobre stosunki ze Wspólnotą, której się zarzuca okupację, zrównuje z sowietami, nazywa eurokołchozem i co tam jeszcze. Traktują Unię prawie jak opozycję.
Mimo to Komisja Europejska zachęca nasz rząd, aby wystąpił do niej o pomoc, bo najlepszym sposobem zarządzania zewnętrzną granicą UE jest wykorzystywanie wspólnych zasobów. Na razie bez skutku, ale nasze władze twierdzą, że są one w stałej łączności z Brukselą.
— Jeśli miałoby dojść do jakichkolwiek aktów przemocy, to jest dokładnie ten moment, kiedy władza natychmiast powinna rozmawiać z opozycją. Prezydent ma takie instrumenty jak Rada Bezpieczeństwa Narodowego — mówił Tusk. — Trzeba się zastanowić nad wykorzystaniem art. 4. NATO — dodał.
Trudno tu nie zauważyć oczekiwania na pierwszy krok od Unii i NATO. Może aby im wtedy powiedzieć, że przyszła koza do woza. Zachód wyciąga jednak do nas ręce z pomocą, a my nic.
Może więc to naprawdę przesada? Mieszkaniec wsi, odległej o 400 metrów od jakoby dramatycznych wydarzeń, mówi dziennikarzowi TVN24, że nie dostrzegł na granicy niepokoju. BBC donosi o zdarzeniu bez alarmistycznych akcentów.
W strefie stanu nadzwyczajnego nie ma niezależnych mediów. W ogóle ich tam nie ma. Wszystkie więc domysły są prawdopodobne. Chowanie się przed prawdą mści się zawsze.
Rząd na pewno nie kłamie w sprawie sytuacji na granicy. Czas więc wpuścić tam dziennikarzy, aby mogli to potwierdzić [Tomasz Lis].
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz