Donald Trump podejmuje negocjacje pokojowe w zaskakujący sposób. Najpierw więc zapewnia, że Rosja zachowa zdobycze, wejdzie do G7, Ukraina nie będzie w NATO. Nawet nie stawia Moskwie warunków. Niedługo potem jego zastępca stwierdza, że Moskalom, jak się nie uspokoją, Ameryka dosunie i uzyska pokój przez siłę.
Władimir Putin uderza więc w Czarnobyl, dając tak do zrozumienia, co myśli o amerykańskich koncesjach i groźbach, że ma je za nic.
Tymczasem NATO i UE organizują konferencję w Monachium, zapraszając tam Wołodymyra Zełenskiego. Daje też do zrozumienia, że nie będzie tam kontynuowana tradycja układu monachijskiego sprzed stu lat bez mała. W ten sposób rzecz traktując Europa uzyskała zapewnienie, że będzie równoprawnym uczestnikiem negocjacji.
Teraz więc Unia staje się pryncypialna, Ameryka nieprzewidywalna, Rosja zaś uparcie potwierdza, że pozostaje sobą i nie uznaje żadnych świętości. Przede wszystkim za nic ma ludzkie życie, również jak to dotyczy własnych obywateli. Wszak w czasie bitwy stalingradzkiej stracili ćwierć miliona więcej ludzi, niż Ameryka w czasie całej wojny na froncie zachodnim.
Negocjacje międzyrządowe zaczynają się od publicznych oświadczeń, w których uczestniczące strony prezentują swoje maksymalne wymagania. Mamy więc prezentację chęci okazania skrajnej hojności prezydenta USA i mocy niszczenia Ameryki, bezmyślnego okrucieństwa Rosji i jej imperialnych zapędów oraz Unię, podnoszącą wartości etycznego rozwoju negocjacji, ciągłego od czasu Homera.
Ciekawe, jak się skończy europejska elegancja w konfrontacji ze specyficznym sprytem kowbojów, którzy mają Chińczyków u bram, oraz uporem czynienia zła, demonstrowanym przez czarny charakter.
Dla mnie jest oczywiste , że Putin z amerykańskiego dupka zrobił głupka.. I to głupka światowej klasy. Jakby rzekł kacz'fii ; to oczywista oczywistość. Teraz przyboczni głupko/dupka zaczną rzecz odkrecać, wzbudzając śmiech na sali. Tylko Ukraińcom, Polakom Łotyszom i Litwinom wcale do śmiechu nie jest. Ciekawe, jak pis/dawate się w tym odnajdą. Na razie całkiem zbaranieli i milcżą ,jak zaklęci w kamień!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Nie jest tak źle. Możemy zostać albo mocarstwem, albo ofiarą. Tak Ursula von der Leyen skwitowała meandry Ameryki. Gospodarczo jesteśmy kilkadziesiąt razy silniejsi od Rosji. Ludności mamy dwukrotnie więcej. Moskale muszą się najpierw wyzwolić z pijaństwa, a to wymaga kilku pokoleń.
UsuńNie mają szans.
Pozdrawiam również
UsuńStary
Kluczem jest słowo MOŻEMY!
UsuńJeśli potrafimy je urzeczywistnić!
Chcieć to móc
OdpowiedzUsuńTo prawda.
OdpowiedzUsuńAmeryka stała się jak najbardziej przewidywalna!
OdpowiedzUsuńSkoro teraz rządzi nią "agent wpływu" KGB, zwerbowany przez Sowietów już pół wieku temu - a co gorsza, prawdopodobnie kontynuujący tak "rodzinne tradycje" w tym względzie...
Tylko lekko zdziwiony jestem , tym konytynuowaniem rodzinnych tradycji...
Usuń@alw
UsuńRepublikanie na rzecz Rosji działają często od czasów sprzedania przez nią Alaski - w końcu to oni byli w USA głównymi oponentami tego zakupu!
Dlatego różnym tam "czarnym sotniom" łatwo było pozyskiwać ich do współpracy, niekoniecznie zgodnej z amerykańskimi interesami i prawem...
A po październiku 1917 roku wielu z nich zaskakująco łatwo przyszło pogodzenie się z tym, że teraz to już nie car wydaje im polecenia...
Jakby tego było mało, u sporej grupy Republikanów taka rozpoczęta za "czarnej sotni" działalność na rzecz Rosji niemal naturalnie przechodziła - i wiele wskazuje na to, że dalej przechodzi! - z pokolenia na pokolenie, przez kilka pokoleń...
Oskarżenia tego typu bywają krzywdzące. Tutaj może działać wspólnota populizmu i jednakowe wielbienie władzy. To prowadzi do specyficznego nowatorstwa, nakazującego przewrócić do góry nogami to, co było.
UsuńW interesie Stanów, zagrożonych przez Chiny, może być pozyskanie Rosji kosztem Wschodniej Europy, która i tak zdradza silne ciągory prorosyjskie.
Stary
Usuń