Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

poniedziałek, 15 października 2018

Karma

Agencja ratingowa S&P przywróciła nam obniżoną w 2016 roku pozycję. Damian Szymański z Business Insider wymienia powody, dla których tego dokonała. Wskaźniki makroekonomiczne mamy bowiem nadal silne. Obniżka ratingu sprzed dwóch lat miała najwyraźniej polityczny charakter i wiązała się z oficjalnymi zapowiedziami o renacjonalizacji i wstręcie do zagranicznego kapitału. Rzecz się okazała pustą deklaracją, stąd powrót poprzedniej noty.
Nasz sukces gospodarczy został wypracowany przez wiele ekip rządowych od 1989 roku. Przede wszystkim dzięki szokowej transformacji początku lat dziewięćdziesiątych. Rzecz została wsparta otwarciem dla Polski rynków unijnych, a potem bardzo hojnymi dotacjami z Brukseli. W rezultacie mamy już dodatni bilans płatniczy w handlu zagranicznym, konkurencyjną gospodarkę, niskie bezrobocie i rosnący eksport.
Nadal jednak trwają propagandowe walki z Unią i jasne zapowiedzi powrotu do gospodarki nakazowo rozdzielczej. Nade wszystko zaś postępuje absurdalna reforma sądownictwa, zamiast modernizacji procedur podporządkowująca je ministrowi sprawiedliwości. Prowadzi to do powiększenia ryzyka politycznego w Polsce i kolejnego wzmocnienia powodów, dla których S&P obniżyła już raz nasze notowania.
Ostatnie informacje pokazują czym się nasza władza zajmuje w istocie, zamiast psuć gospodarkę tak radykalnie, jak to zapowiada. Oto wiceminister od confetti znowu zafundował komentatorom temat. Po podpisaniu umowy na budowę nowego budynku sądu, w starym zorganizowano uroczystość z panawiceministrową obecnością.
Ponieważ sędziowie odmówili udziału, zaproszono pracowników sekretariatów. Stłoczeni na korytarzach podsądni mogli obserwować sznurki kelnerów, zgrabnie się pomiędzy nimi przemieszczających z odpowiednikami tak źle kiedyś przyjętych ośmiorniczek na zręcznie przenoszonych tacach.
Media nie wspominają o dętej orkiestrze, a przecież nic tak nie łechce ego jak miarowe kwaknięcia helikonów. Mogło więc być gorzej.
W tym kontekście kiepsko się przedstawia kampania wstydu, bazująca na taśmach, zgromadzonych w czasie popularności rzeczonych ośmiorniczek. Godzi ona głównie w tę część władzy, która uprawia “pijar”. Oszczędza jednak szafarzy nagrań z podsłuchami. Oni zaś konstruują prawdziwą przeszkodę w dobrym postrzeganiu naszej gospodarki przez jej zagranicznych partnerów.
A przecież, jak głosi kolejny przeciek kontrolowany, dobry dla PiS-u wynik wyborów samorządowych ma być warunkiem pozwolenia na kolejną rekonstrukcję rządu, łącznie z wygnaniem jej ofiar do Brukseli.
Tak to emocje zaciemniają obraz rzeczywistości politykom, którzy się im poddają. Bo wprawdzie gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą, ale też niektóre z nich mogą się okazać fałszywe.
Wszak diabeł pali nie tylko “w tym cześniku”, robi to również pod naszym wizerunkiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz