Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

sobota, 6 października 2018

Podejrzenie

Polska jest bardzo proeuropejska, ale trochę sceptyczna wobec Brukseli [M. Morawiecki].
Polski urzędnik jest dwukrotnie mniej efektywny od równorzędnego pracownika w sektorze prywatnym i potrzebuje całej godziny aby w ogóle przystąpić do rzeczywistej pracy. Powodem jest zaniechania zarządzania czasem. Tak to ocenia OECD. Konsekwencje są kiepskie. Przerost biurokracji, jej automatyczny wzrost wraz z nowymi zadaniami i utrzymująca się liczba zajmowanych etatów także przy zmniejszeniu zakresu wykonywanych czynności.
Najgorzej na tym wychodzi przemysł, gdy go etatystyczna władza podporządkowuje czynownikom. Dokumentuje to los spółek skarbowych, których notowania giełdowe Money.pl zebrał, jak to pisze, w PiS Index. Ostatnio wykazują one spadek wartości o 3,6% a od początku roku 13-procentowy. Tauron ma już 74 milionów złotych strat, jedynie Azoty odnotowały 3 miliony zysku, aliści przed rokiem było to jeszcze 110 milionów.
Znamienny przypadek ujawnia Fakt. W jednym z PiS-owskich mateczników droga, która miała przebiegać przez nieużytki, nagle zmienia w planach swój kierunek, aby przeciąć podmiejską gminę. Szczególnie zaś nowe osiedle, niebacznie zbudowane tam, gdzie nikt nie chce mieszkać. Odszkodowania od drogowców uratują dewelopera przed plajtą, ale wielu mieszkańców pozbawią ojcowizn.
Bo, jak pisał Jan Winiecki, urzędnik nie jest przedsiębiorcą. Nie podejmuje więc ryzyka. Przeciwnie. Istotą niezakłóconego urzędniczenia jest to, co profesor nazwał “dupokrytką”. W administracyjnym żargonie nazywa się to podkładką. Chodzi o wyraźnie sformułowane polecenie lub jednoznaczną sytuację, z której wynika zgodność podejmowanych decyzji z upodobaniem “góry”, a nie jakimiś tam wartościami.
I tu dochodzimy do istoty tego, co wyraził nasz premier. Nasi władcy są za Europą, ale nie za jej “dyktatem”. Ten wprawdzie odbiera silnym możliwość narzucania słabszym gospodarkom swoich warunków, ale też uniemożliwia wprowadzenie komunistycznych metod administrowania. Za tym zaś mają tęsknić społeczności byłych demoludów, czego ma nie pojmować Zachód.
Rzecz jest tak zakorzeniona w PiS-owskim postrzeganiu problemu, że kandydat tej partii na prezydenta miasta oświadcza, iż "Szczecin bardzo stracił na przystąpieniu do Unii, bo co prawda dostaliśmy dostęp do europejskich funduszy, ale upadły: stocznia, huta, papiernia, Wiskord czy Dana". Wyborcy PiS-u byliby więc tymi, co żałują państwowych dopłat do produkcji wyrobów taniej wytwarzanych gdzie indziej i nie chcą w zamian produkować tego, co znajduje zbyt i uniezależnia od państwowej jałmużny.
W tych warunkach trudno odmówić racji tym, którzy władzy przypisują fascynację biurokracją i całkowitą obojętność dla gospodarki. Wszystko, byle oni byli w komitetach, gorszy zaś sort w roli petenta.
Tylko ta Unia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz