Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

niedziela, 22 marca 2020

Trawa

I wybory i matura będą w ustalonych terminach. Bo nie ma stanu wyjątkowego. Jest stan epidemii, który nie jest żadnym stanem klęski. Zwłaszcza w Polsce, która podobno jest tylko nieznacznie niepokojona przez wirusa. Za sprawą energii władz oczywiście. A jak się ktoś czymś podczas wyborów lub matury zarazi, to trudno. Bo to, co nas gnębi ma taki charakter, jaki mu przypisuje Prezes.
I tu się zderzamy z wieloznacznością symbolu, jakim jest również mowa. Głównie z możliwością jej wykorzystania do skrywania prawdy. Gdyby pokazanie na ekranach na przykład czerwonego wykrzyknika było sygnałem niebezpieczeństwa, równoznacznym z nakazem pozostawania w domu, wszyscy by wiedzieli, jakie niesie konsekwencje na przykład dla organizacji wyborów. I wątpliwości by nie było żadnych.
Gadająca głowa, wypowiadająca kwestie słowami, których nie zawiera prawo, nie mówi niczego, ale sprawia wrażenie, że mówi i że się troszczy. W istocie zaś broni interesu politycznego określonego środowiska, ale kto to tak czyta?
Bo dla całego państwa stan epidemii jest czymś takim samym jak stan jabłka, kury, czy nawet kaczki. Nie jest niczym, co by automatycznie powodowało jakieś prawne konsekwencje. Określa go ustawa z 2008 roku i upoważnia wojewodów do wyznaczania specjalnych stref wokół ognisk zarazy, na których się należy szczepić lub odbywać kwarantannę. To więc podobnie jak by był rzeczony wykrzyknik, ale pomalowany w kratkę. Ale nawet puste gadanie, w odróżnieniu od takiego pokratkowanego znaku niesie jednak treść: władza się stara. Lojaliści więc zachowują się jak w czasie stanu klęski żywiołowej, anarchiści prowadzą kampanię wyborczą.
A wyborcy? Mogą ryzykować. Sorry, taki mamy klimat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz