Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

środa, 29 sierpnia 2018

Bufory

Mamy konsekwencje obniżenia wieku emerytalnego. Nędzne emerytury z ZUS-u zostaną uzupełnione Pracowniczymi Planami Kapitałowymi. Jest to fundusz, żadne tam OFE, broń Boże, który będzie inwestował zgromadzone przez pracowników pieniądze. Wedle minister finansów będzie to “bufor w postaci krajowych zasobów finansowych”. Bufory dotąd były na kolei i… właśnie. Teraz będą też w finansach.
Kiedy się właściciele zgromadzonych tak pieniędzy odpowiednio zestarzeją, otrzymają dożywotnie renty. Ktoś, kto przez czterdzieści lat pracy osiągał średnie wynagrodzenie, będzie miał dodatkowo 1700 złotych. Jeżeli zaś tego nie zechce, to przekaz tu jest niejasny. Chyba będzie sobie mógł odebrać dwadzieścia pięć procent zgromadzonej sumy “bez obciążenia podatkowego” lub siedemdziesiąt pięć procent “z obciążeniem podatkowym”. Tak to nazwała pani minister, relacjonująca rzecz w TV. Co to znaczy? Nie bardzo wiadomo.
Ile można stracić? Dwa do czterech procent swojej pensji brutto odda funduszom pracownik (odejmie się od wypłaty netto, zmniejszając ją przeciętnie o 70 złotych) drugie tyle dołoży pracodawca i państwo dorzuci 250 złotych opłaty powitalnej (były już paczki powitalne) oraz tyle samo dołoży co roku. W ciągu dziesięciu lat fiskus przeznaczy na to 35 do 40 miliardów złotych.
Tych pieniędzy nie przejmie państwo. W życiu. Chociaż składki gromadzone w Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych, zapewniającym wypłatę wynagrodzeń pechowcom zatrudnionym w bankrutujących firmach, zostaną przeznaczone na świadczenia przedemerytalne, wynagrodzenia młodocianych oraz lekarzy stażystów. Czyli mówiąc kolokwialnie poszły się bujać. Kiepsko to rokuje dla przyszłości rzeczonych PPK.
Okazuje się zatem, że Polacy będą z łaski PiS-u pracowali krócej, ale za to mniej będą zarabiać. Jak ich bufory dotrwają do właściwego czasu, czyli jak się nie pojawią ważniejsze wydatki, to pewnie składający odbiorą sobie z tego ćwiartkę swego bogactwa lub trzy, ale wtedy chyba opłacą podatek. W końcu państwo do tego interesu dokłada również ćwiartkę... tysiąca rocznie.
Rzecz żywo przypomina internetową zabawę w testowanie rozsądku. Po włożeniu 700 złotych do odpowiedniej szafy, można sobie z niej odebrać 500+. Tyle tylko, że nawet tam odzyskiwana kwota jest większa od ćwiartki wkładu. Bo gdyby indywidualnie w banku gromadzić na najgorszych lokatach swoje składki emerytalne, bez pomocy sztabów urzędniczych uzyskałoby się znacznie większą emeryturę od tej, którą ZUS zapewniał przed reformą i deformą emerytalną.
Ale rzeczywistość często przekracza fantazje prześmiewców. Zwłaszcza u nas.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz