Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

piątek, 24 sierpnia 2018

Dowód

Niebawem zostanie uchwalony kolejny podatek, od wyprowadzki. Każdy kto zechce przenieść swoją firmę za granicę, zapłaci fiskusowi dziewiętnaście procent jej wartości. Tak postępują państwa rozwinięte, które chcą jednak zatrzymać u siebie własny kapitał. Państwa rozwijające się są zainteresowane w jego pozyskaniu. Dlatego nie stawiają kapitalistom żadnych przeszkód w korzystaniu z własnych pieniędzy, nade wszystko zaś nic nie mają przeciwko wywożeniu zysków za granicę.
My nie jesteśmy państwem rozwiniętym i niebawem też przestaniemy być państwem na dorobku. Kończy się bowiem światowa koniunktura. Nie mamy żadnych zapasów, te przecież rozdaliśmy. Nie możemy też pożyczać, bo ostatnio nie inwestowaliśmy w przemysł i nie zarobimy na spłatę kredytów. I tak zresztą jesteśmy zadłużeni po granice wyznaczone przez Konstytucję, zasady unijne i zdrowy rozsądek. Bessa więc uderzy nas szczególnie silnie, co zaowocuje spadkiem produkcji, bezrobociem i przede wszystkim ograniczeniem wydatków państwa.
Trzeba się zgodzić z tym, że kreowanie pieniądza poprzez niskie stopy procentowe pobudza rynek. Wysokie u nas ryzyko polityczne ogranicza jednak inwestycje przemysłowe. PKB więc budowany jest przez konsumpcję i nieruchomości. Pierwsze nie generują zwrotu pochłoniętego kapitału, drugie po bardzo długim czasie. Oba więc prowadzą do szybkiego wyczerpania zalet kreowania pieniędzy, co prowadzi do inflacji, a co za tym idzie do kryzysu. Nazwano to poetycznie klątwą wieżowców. Krach bowiem zaczyna się wraz z zakończeniem budowy najbardziej spektakularnych obiektów.
Nic więc dziwnego, że się wyprowadza od nas obcy kapitał. Aby przynajmniej na razie to utrudnić, rząd próbuje sprawić, aby się ucieczka kapitalistom nie opłacała. Rzecz jednak działa tylko do pewnego progu, za nim się ratuje, co się da. Najbliższym zaś efektem nowego podatku będzie zatrzymanie zagranicznych inwestycji w Polsce.
Aliści widać, że władza ma świadomość konsekwencji prowadzonej dotychczas polityki finansowej państwa. Gorycz bowiem, która ogarnie zawiedzionych zwolenników dobrej zmiany zostanie wylana przede wszystkim na jej protagonistów.
Jest więc w tym i dobry sygnał. Nie można się zgodzić z tymi, którzy utrzymują, że że rządzą nami ignoranci. Dlatego też natrząsanie się z poparcia, jakiego doznawaliśmy od San Escobar, czy pomieszaniu Nowej Zelandii z Irlandią są tylko łatwym wykorzystaniem przejęzyczenia.
Bo przecież stres wywołany nadchodzącymi kłopotami usprawiedliwia nie takie pomyłki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz