Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

środa, 29 kwietnia 2020

Prezesura

Wedle Grzegorza Sroczyńskiego Prezes nie lubi Dudy. To chyba prawda. Dawał temu wielokrotnie wyraz. Nawet w kościele, kiedy odmówił przekazania znaku pokoju. I to chyba nie z jakichś prezydenckich ciągot do samodzielności. Takich się przecież nie obserwuje. Najprawdopodobniej chodzi o splendor, przysługujący głowie państwa.
To oczywiste, że w dobrozmiennej Polsce nikt poza Prezesem nie ma wielkiego wpływu na władze, ale z protokołu wynika, że tak nie jest. We wspólnych zatem wystąpieniach z prezydentem to nie Prezes jest na pierwszym miejscu. Nawet w indywidualnych okazjach widać, że zwykły poseł jest tylko parlamentarzystą.
Stąd przypuszczenie, że właśnie niepewny mandat prezydenta może być miły preześnemu sercu. Przecież dla wielu stanie się wtedy oczywiste, że honorowanie ułomnie wybranego dostojnika byłoby nienależną kurtuazją. Taka zaś jako udawana, łatwo się ześlizguje w groteskę. Im więc gorsze wybory, tym może lepiej  dla preześnego ja?
A że państwo jest traktowane tak samo, jak jego nominalny nawet władca? To już jest oczywiste, że za sprawą drugiego sortu, zdradzieckich mord i innych takich animalniaków. Gdyby nie oni ze swoimi etykietami, normami prawnymi, demokracją, Zachodem, moglibyśmy mieć Naczelnika Państwa, dożywotniego, z prawem wydawania dekretów i nie byłoby całego zamieszania. A tak?
Trudno chyba rzeczone przypuszczenia uznać za bezpodstawne. Dlatego nabierają aktualności słowa profesora Bartoszewskiego, przypomniane przez Donalda Tuska: jak nie wiesz, jak się zachować, zachowaj się przyzwoicie. Trudno też zatem potępiać ludzi, którzy nie pójdą na proponowane nam wybory. Nawet jeżeli taka postawa może się zgadzać z domniemaną intencją Prezesa.
Bo skrzynka pocztowa, to jednak nie urna. Niezależnie od tego, gdzie ją postawiono.

2 komentarze:

  1. "Prezes nie lubi Dudy (...)I to chyba nie z jakichś prezydenckich ciągot do samodzielności" Duda potrafi czasem wymuszać zmiany w polityce kadrowej prowadzonej przez Prezesa. Wymusił dymisje Macierewicza ze stanowiska szefa MON (m.in. przez nie podpisywanie żadnych proponowanych nominacji generalskich). Zaszantażował też, że nie podpisze ustawy o 2 mld zł dla mediów rządowych, póki Kurski nie przestanie być szefem TVP (co prawda zrobiono go w balona).
    Po apelu Tuska postanowiłem nie iść na wybory. Wielu go posłucha co oznacza, że Adrian wygra w cuglach. Więc po co mam przykładać rękę do tego szwindlu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z jednym i drugim trudno dyskutować. Argumentacja jest jednoznaczna.

      Usuń