Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

piątek, 27 września 2019

Zabajkale

To wymyślił. Balcerowicz już wie, jak opozycja może wygrać wybory: Pokażmy, że PiS niemoralnie zawłaszcza państwo, łamie konstytucję” — tak portal wPolityce.pl zatytułował jeden ze swoich tekstów. Potem pod fragmentami wywiadu Leszka Balcerowicza zamieszczał tylko krótkie “streszczenia”, nie wdając się w polemikę. Okazuje się z nich, że profesor “grzmiał”, “doradzał”, “dramatyzował”, “gorączkował się guru finansjery”, “pieklił się”, wreszcie tylko “oświadczył”.
Le Bon w “Psychologii tłumu”, dziele jeszcze sprzed pierwszej wojny światowej pisał, że aby w oczach pospólstwa zdegradować przeciwnika, trzeba się poprzez wykorzystanie symboli odwołać do emocji i instynktów słuchaczy. Rzecz znakomicie się rozwinęła po odkryciu przez Freuda nadrzędnej roli podświadomości w dokonywaniu ocen. Pozwala ona obejść logikę.
Kiedy więc znienawidzonego przez komunistów autora polskiej transformacji nazwie się “guru finansjery”, czyli szyderczym określeniem z czasu jedynie słusznej gospodarki nakazowo rozdzielczej, można mieć pewność, że się pobudzi lwa w potulnych niegdyś wobec komuny konsumentach proletariuszy. Jeżeli zaś nawet wzmiankowani suwereni już wymarli, pozostawili po sobie epigonów, doskonale wiedzących, że władza może wszystko, a opozycja może się tylko miotać. Lepiej więc władzę popierać, cokolwiek by robiła.
Wczoraj obserwowaliśmy obrady sejmowej komisji, na której rozpatrywano wniosek o zdymisjonowanie trzech wiceprezesów NIK. Nie składał go prezes Izby osobiście, mimo ze jeszcze nie był na udzielonym sobie urlopie. Pierwsze głosowanie było ambarasujące dla przewodniczącego. Tyle samo głosów było za, ile przeciw. No i jego reakcja była bezcenna, kiedy z rozterką w głosie stwierdził, że “w moim odczuciu wniosek nie uzyskał większości”. Po przerwie głosowano ponownie. Teraz już odczucie było jednoznaczne. Dymisję trzech zastępców prezesa i powołanie czwartej osoby zaopiniowano pozytywnie.
Jest coś pocieszającego w chęci zachowania pozorów. Totalizmy, aby stworzyć nowego człowieka sięgają po przemoc. Demokracje mają w tym celu propagandę, nazwaną zresztą PR-em. To również wedle PR-owej zasady nazywania inaczej tego, co kompromitujące. Słowo bowiem “propaganda” od czasu Stalina i Goebbelsa została wyświechtane bardziej jak teraz “patriotyzm”, który w uszach normalnych ludzi zaczyna brzmieć odstręczająco. Kojarzy się bowiem z fanatyzmem jego głosicieli, kryjącymi za nim swoje wschodnie ciągoty.
Tak czy owak mamy jednak demokrację. Wydziela wprawdzie podejrzany zapaszek, bo trąci myszką, ale też dowodzi, że metody sprzed tamtej wojny, japońskiej są jeszcze skuteczne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz