Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

niedziela, 19 lutego 2017

Bezpieczniki

Optymizm naszych władz ma takie same powody, jak radość armii z posiadania nowych helikopterów. Miało ich być siedemdziesiąt, będzie tylko połowa. Kiedy? “Może w maju, może w grudniu zresztą kto to wie? Może dzisiaj po południu? Może jeszcze nie” – głosiła przedwojenna piosenka Hemara. Dziwne, śmigłowce wymyślono długo potem, o on już coś o nich wiedział? Teraz wreszcie ruszy przetarg i armia podobno dostanie wiropłaty na miarę naszych czasów. Wedle radosnego ministra opóźnione tylko o sześćdziesiąt dni, a nie o osiem lat!!! To tak jak już ma chmary dronów, które chyba dawno miały zasilić ochotnicze formacje obronne.
Wszystko zaś jest wynikiem politycznej specyfiki naszej demokracji. Każda ekipa demontuje to wszystko, co zbudowali poprzednicy. Hasło dali postkomuniści, kiedy doszli do władzy w 1993 roku. Potem już było tylko gorzej. Najczęściej podlegało temu szkolnictwo, do ubiegłego roku najrzadziej armia. Obie zaś dziedziny powinny być możliwie daleko trzymane od polityki, służą bowiem narodowi niezależnie od panującej opcji.  
Jakiś podejrzanie wolny od wątpliwości jegomość postulował w piątkowym Szkle Kontaktowym ustanowienie obowiązku poddawania się przez polityków co pół roku badaniom psychiatrycznym. Miałoby to zapobiegać ich szaleństwom. Zapomniał nieszczęsny, że ideologia zakłóca umysł nie mniej skutecznie jak choroba, a nie daje żadnych objawów.
Dopóki nie uwierzymy, że nie ma drogi na skróty, na przykład nie ma innego sposobu gromadzenia kapitału jak praca, innej metody na bezpieczeństwo jak konsekwentnie budowana siła państwa, także zbrojna, będziemy skazani na kuszenie przez prestidigitatorów, obiecujących gruszki na wierzbie.
Dopóty też nie możemy liczyć na poważne traktowanie naszych aspiracji przez zagranicznych partnerów. Bowiem tylko państwo z profesjonalnym i dobrze wyposażonym wojskiem, silnie związane więzami gospodarczymi z sąsiadami może w razie potrzeby liczyć na wzmocnienie przez nich swojego wysiłku zbrojnego. Słabeusz zawsze zostaje sam, zwłaszcza kiedy jest ustawicznie nabzdyczony.
Na współczucie bowiem otoczenia może liczyć tylko zwykły człowiek, na przykład nakłaniany do przyznania, że spowodował wypadek drogowy. Ba, kuszony specjalnym obniżeniem kary, byle tylko na siebie wziął winę. Szczególnie takim, któremu premier obiecuje uczciwy proces, jak by inne nie były uczciwe. Jemu społeczeństwo kupi samochód rozbity przez rządową pancerkę, możliwe że lepszy od oficjalnej limuzyny. Postęp zbiórki wyraźnie na to wskazuje.
Państwo zaś musi poparcie innych krajów uczynić nieodzownym. Nie będzie traktowane jak młodociany kierowca, w odczuciu społecznym niesprawiedliwie konfrontowany z prokuraturą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz