Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

piątek, 18 października 2019

Dwójłomność

— PiS, o ile jeszcze nie jest bankrutem finansowym, to już jest bankrutem moralnym i nikt nie zechce z nim wiązać swojej przyszłości” — tak mniej więcj Michał Kamiński skwitował wczoraj usiłowania przekabacenia opozycyjnych senatorów.
Niewrażliwość na dobrozmienną charyzmę dotyczy chyba nie tylko parlamentarzystów. Marian Banaś wrócił po urlopie do sprawowania obowiązków szefa NIK-u wbrew pogłoskom o swojej dymisji, znajdującym w mediach przekonanych propagatorów. Na wstępie oświadczył, że będzie bronił niezależności Izby. Będzie też siebie bronił przed oszczerstwami.
Głosiciele dobrej zmiany zaprzeczali niekorzystnym informacjom o prezesie NIK, jeszcze przed wyborami jawiącym się w medialnym obiegu. Opinia publiczna dotąd jest ekscytowana wizerunkiem jego upierścienionego rozmówcy. To nie przekonywało kierownictwa rządzącej formacji. Zatwierdzono nawet reorganizację kierownictwa Izby, zaproponowaną przez krytykowanego szefa i jego odejście na urlop przedstawiano jako modelowe.
Ostatnio jednak wyraziciele zawsze jedynie słusznej linii doradzają szefowi NIK dymisję, dodając sarkastycznie, że sam pracuje na własny wizerunek. Opozycja zaś, która poprzednio wskazywała na marność racji obozu władzy w tym względzie, teraz zaciera ręce. I ma powody. Większość bowiem sejmowa nie tai swego zaambarasowania sytuacją.
Rzecz zaś zmierza ku temu, że prezes NIK-u może swoje zapowiedzi o niezależności zrealizować jedynie poprzez ścisłe przestrzeganie procedur sprawowanych przez siebie kontroli. Te zaś mogą się okazać wielce niewygodne dla władzy. Dowodzą tego chociażby dotychczasowe raporty Izby o skutkach PiS-owskich reform.
Niezależność wcześniejszych beneficjantów jedynie słusznego poparcia ma już precedens. Sędzia, mianowany w wyniku dobrozmiennych procedur naprawczych, zaprotestował przeciwko postępowaniu prezes Trybunału Konstytucyjnego i zażądał jej dymisji.
PiS więc ponosi klęski. Chociaż przynajmniej hierarchowie Kościoła uważają, że zwyciężył. Pewnie dlatego, że Sejm przyjął uchwałę potępiającą "akty nienawiści antykatolickiej". Aliści znowu media weryfikują rzecz, wyciągając pedofilię duchownych. To zaś było zawsze traktowane jako ataki na wiarę.
W sumie mamy jedno wielkie zamieszanie, nad którym raczej nikt nie panuje, a które godzi w dobrą zmianę. Nic dziwnego, że coraz częściej się podnoszą głosy o słabnięciu “biało-czerwonej drużyny”. W końcu, jeżeli wewnątrz niej słuszność jest kwestionowana, jak tu mówić, że jest jedyna?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz