Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

środa, 25 czerwca 2014

Rowy

Czy może być silny kraj, w którym tak dalece wzniecono nienawiść jednych do drugich, że każdy go może postawić w stan wzburzenia? Kiedy wystarczy byle iskra aby zapoczątkować najbardziej absurdalne oskarżenia? Ci, którzy podzielili Polaków na prawdziwych i polskojęzycznych mogą teraz święcić triumfy. Nasze bowiem państwo może się ponownie osunąć w regres, który nas w ciągu ostatnich trzystu lat przekształcił z mocarstwa w przedmiot manipulacji, dokonywanych najprostszymi środkami nawet przez własnych obywateli. 
Skutkiem naszych wewnętrznych animozji, możliwości Polaków się objawiały najlepiej w czasach wojen, kiedy wspólny wróg jednoczył emocje co pozwalało nam współdziałać. W czasach pokoju też, tylko za granicą. W ubiegłym tygodniu zmarła w USA wynalazczymi kewlaru, Stefania Kwolek. Polacy opracowali pleograf, metodę hodowli kryształów, tranzystor, logikę maszyn cyfrowych, za granicą jednak, gdzie mniej niż u nas rozpasana zawiść i plemienny obyczaj nie paraliżują nad miarę aktywności. Nasz konstruktor pierwszego w świecie peceta musiał się przecież zająć hodowlą świń. U nas się niewiele udawało. I to pomimo prób upowszechnienia oświaty przez komunę. 
Prosty człowiek miał w Peerelu dodatkowe punkty przy egzaminach, darmowe utrzymanie na studiach, lepsze warunki awansu w pracy. Miał też jednak alternatywę. Wyższe zarobki, kiedy był niewykwalifikowanym robotnikiem. Większość sięgała właśnie po nią. Teraz narzekają, że w wyniku transformacji pozostali materialnie w tyle za swymi pogardzanymi przedtem za dyplom rodakami. Czują się wykluczeni. I w tym wszystkim by nie było nic dziwnego, gdyby się nie znaleźli politycy, którzy z amorficznej masy sierot po Peerelu uczynili polityczną siłę. Więcej, wzmocnili jej poczucie zawodu i nienawiść do tych, którzy skorzystali na upadku komuny, kiedy zaczęła u nas procentować wiedza, jak na całym świecie. 
Skutek jest taki, że każdy, nawet wydumany powód się u nas nadaje do tego aby „wykluczonych” skierować przeciwko „elytom”. Helowy pył w Smoleńsku, czy podsłuchane przeklinanie w czasie posiłków jest jednakowo dobre. Tyle tylko, że katastrofa smoleńska się wydarzyła przypadkiem a moment opublikowania podsłuchów jakby jednak nie. W rezultacie mamy wewnętrzną awanturę w momencie najlepiej odpowiadającym Moskwie. Kiedy się w Brukseli rozstrzygają sprawy istotne dla bezpieczeństwa energetycznego, świat nas znowu może postrzegać jako kraj wiecznego zamętu, który i tak wszystko zaprzepaści.
Sytuację charakteryzują cytaty z artykułu we Frankfurter Allgemeine Zeitung: "w czasie, gdy Polska jest państwem frontowym podczas jednego z najbardziej niebezpiecznych kryzysów międzynarodowych w Europie od dziesięcioleci"… …"Opozycja narodowo-konserwatywna skupiona wokół Jarosława Kaczyńskiego zachowuje się w tym kryzysie jak zawsze - zajmuje się intrygami, bez zrozumienia racji stanu" [TVN24.pl].
Po raz pierwszy od trzystu lat się zbliżamy do Zachodu, który się od osiemnastego wieku zaczął od nas oddalać. W ciągu ćwierćwiecza nadrobiliśmy dużo, ale znacznie mniej aby już dołączyć do bogatej Europy, z której nas kiedyś wykluczyło własne szaleństwo. Teraz stoimy na rozdrożu. Pójdziemy naprzód albo zawrócimy. 
Gdyby Polska miała do dyspozycji jeszcze jedno takie ćwierćwiecze, jak ostatnie byłaby zasobnym państwem Unii pozostającym poza zasięgiem manipulacji przeciwników postępu. To nam może nie być dane.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz