Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Tasiemiec

No i dziś kolejny odcinek osiemsetgodzinnego podobno serialu tygodnika „Wprost”. Minister Sikorski ma tym razem mówić Jackowi Rostowskiemu, że nasz sojusz z Ameryką jest nic nie warty i daje nam złudne poczucie bezpieczeństwa, stawiając nas w dodatku w opozycji do Niemiec i Rosji. Tyle, że to było w czasie kiedy Rosja nie atakowała Ukrainy i nie groziła rozszerzaniem konfliktu. Teraz rzecz się mocno zmieniła i już tylko niektórzy opozycjoniści odbywają badania lekarskie w dniu odwiedzin amerykańskiego prezydenta. Niemniej z powodu gadulstwa jej szefa, uprawianego bez oglądania się na niebezpieczeństwo podsłuchu może się pojawić nowy element w naszej dyplomacji. Meritum bowiem rozmowy może być traktowane jako truizm, czy nawet powstanie z kolan.
Podobny przecież pogląd wyraża wielu polityków oficjalnie. Jest oczywiste, że kiedy będziemy skłóceni ze sąsiadami i w dodatku odmówimy naszej armii modernizacji, staniemy w takiej pozycji jak Ukraina, za którą nikt nie chce walczyć bardziej intensywnie niż ona sama. Zakupy zaś amerykańskiej broni i samolotów dla LOTu, wynikające z demonstrowania przyjaznej gorliwości uchodzą też u nas za demonstrację jakiegoś mało zrozumiałego wstrętu do unijnej gospodarki i nie przysparzają nam przyjaciół w Europie. Obserwujemy przy tym małą skłonność Amerykanów do wzajemności, czego znakiem są chociażby wizy, skąpo wydzielane Polakom. Wygląda więc na to jak by też nam przypisywali ową oburzającą niektórych płytką dumę i niską samoocenę. 
 
W tym ostatnim jesteśmy chyba podobni do Rosjan, którzy również zachowali przedchrześcijańskie jeszcze nawyki plemienne, tyle tylko, że my je ukrywamy za rzekomą zachodniością, oni nimi przykrywają wschodniość. Zarówno my jak i oni nie mamy tradycyjnych elit a nowe, wyrosłe z ludu nie są u nas i u nich nazbyt poważane. W tej sytuacji tu i tam widać podwyższoną akceptację dla zachowań irracjonalnych, mających zastąpić pewność siebie ludów, których rozwój nie był długo blokowany i nie postępował chwilami tak burzliwie. Rosjanie zatem w chwilach rozterek pięścią próbują imponować światu a my odtrącaniem Europy, jako rzekomo niegodnej naszej dumy. Amerykanie zaś zachowują się racjonalnie i spokojnie wykorzystują okazje jakie im stwarzamy. Dopóki są dla nich korzystne.
 
Teraz się możemy oburzać na listonosza, czyli „Wprost”, ale tym razem mamy papierowego tygrysa poszczutego na rząd Donalda Tuska, w odróżnieniu od sztucznie wykreowanej przedtem bomby. Czynni politycy wymieniają między sobą opinie i informacje. Można się oburzać na formę, ale karczemny język w miejscu, gdzie się potajemnie nagrywa rozmowy gości wydaje się zupełnie zrozumiały. Nieostrożne by może było wyrażanie tam prywatnych opinii przez urzędujących ministrów gdyby zawierały jakąkolwiek tajemnicę albo byłoby zdrożne gdyby dotyczyło planowania czynów przestępczych. Niczego takiego tam dostrzec nie można. Chyba, że schowany na razie kontekst rozmowy zupełnie odwraca pozorny sens wypowiedzi. Aliści o ciąg dalszy możemy być spokojni. Nastąpi niezawodnie. 
 
Rosyjskie zaś media, uradowane podsłuchami krzyczą o rzekomej niechęci u nas do sojuszu z Ameryką i o przyspieszonych wyborach. Jak kania dżdżu tam czekają porzucenia planów uwolnienia Unii od gazowego dyktatu Gazpromu i koordynacji jej wspólnej polityki wschodniej przez państwo mniej się kontrowersyjnie wobec sąsiadów zachowujące od Polski, pod nowymi rządami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz