Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

czwartek, 1 czerwca 2017

Dylematy

Ten, kto pozostawi po sobie nową Konstytucję, przejdzie do historii. Stąd zapewne rywalizacja między nominalną a rzeczywistą władzą. Referendum postulowane przez Andrzeja Dudę ma pozornie wspierać preześne dążenia do zmiany Ustawy Zasadniczej, w rzeczywistości zaś zdradza raczej chęć dołączenia także siebie do jej twórców. Stąd chyba zdumiewająca skądinąd powściągliwość PiS-u w wypowiedziach na temat konstytucyjnego plebiscytu.
Najwyraźniej minął już czas, kiedy dla wspomożenia dobrej zmiany prezydent ułaskawił ludzi bez winy, bo nie byli skazani prawomocnym wyrokiem. Rzecz w tym duchu rozstrzygnął wczoraj Sąd Najwyższy, stawiając w kłopotliwej sytuacji cały obóz rządzący. Wynikałoby bowiem z inkryminowanego aktu, że niewinni potrzebują łaski, aby nie zaznali kary.
I to już chyba ostatni problem, na który zarówno prezydent jak i partia reagują jednakowo. Beata Mazurek określiła uchwałę SN jako nadużycie prawa przez sąd. Wygląda jak retorsio argumenti w wydaniu dla ubogich. Bo nawet Ryszard Bugaj zauważył, że po jednej stronie jest minister Jaki, po drugiej profesor Zoll, on więc nie ma wątpliwości, kto ma rację.
Wracając jednak do Konstytucji trzeba stwierdzić, że drugim po rywalizacji ośrodków władzy problemem, przed którym stanie rządząca partia, jest stworzenie parlamentarnej większości dla jej zmiany. Gdyby się udało przyłączyć kukizowców, peeselowców i niezrzeszonych posłów do tego pomysłu, można by tu liczyć na sukces sejmowego głosowania. Tyle tylko, że PSL, pomny losu poprzednich przystawek raczej się nie zgodzi na przyjęcie teraz roli jednej z nich. Kukizowcy zaś w najbliższym czasie się rozpadną, wydzielając z siebie frakcję lirojowców, co bodaj wyklucza jednoczesne współdziałanie zwolenników obu wokalistów w dziele tworzenia PiS-owskiego pomnika.
Wszystko zaś pokazuje niezdolność naszych polityków do odrzucenia spraw ambicjonalnych w imię celu zasadniczego. Tyle tylko, że nowa Konstytucja również ma na celu wyniesienie swych autorów do poziomu twórców Ustawy Rządowej z 3 maja 1791 roku. Także zatem schodzi z piedestału pomiędzy zwykłe ludzkie namiętności.
W tej sytuacji pozostaje PiS-owi tylko “wyjaśnianie” katastrofy smoleńskiej i obrona przed uchodźcami jako powody uzasadniające jego trwanie u władzy. Dobrej zmiany już przecież dokonał. Tyle tylko, że teorię zamachu pogrążyła sprawa Berczyńskiego a obrona przed uciekinierami z państw w stanie wojny stoi w sprzeczności ze stanowiskiem Kościoła. Więcej, powoduje wątpliwości nawet Mariusza Błaszczaka.

Jak więc rządzić w takich warunkach?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz