Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

środa, 9 października 2019

Konkurs

Paryż wart jest mszy [Henryk IV].
Znowu przekonywał. Tym razem po polsku. Tym razem skutecznie. Posłuchał Radosława Sikorskiego, który krytykował jego angielszczyznę? Janusz Wojciechowski ponownie przekonywał europarlamentarzystów z komisji rolnictwa do swoich rolniczych kwalifikacji. Te zaś ma niemałe. Był w PSL-u. Teraz jest w PiS-ie, również głoszącym swoją ludowość. Okazuje się, że to wystarczy, aby wykwalifikowany sędzia i zawodowy polityk objął stanowisko wymagające znajomości problemów rolnictwa.
Tutaj zaś nie tylko dopłaty, ale na przykład GMO wchodzi w grę. Amerykanie się nie boją, że od spożywania genetycznie modyfikowanych roślin pokryją się listowiem. Polscy znawcy problemu — szczególnie jedna babcia, co by swoim kurkom nigdy “giemo” nie dawała — stanowczo oponują przeciwko taniej produkcji żywności, obchodzącej się mniejszymi dawkami nawozu, bo lepiej przyswajającej substancje glebowe. Ale nasz kandydat jest za rolnictwem ekologicznym, to zaś wyklucza ingerencję genetyczną.
Niedawno telewizję obiegły zdjęcia szpinaku, w którym zwierzęce geny przemodelowały liście tej nie lubianej przez dzieci rośliny w substytut kurzego mięsa. To wyczyn naszych naukowców. Może trzeba się cieszyć, że nie obejrzeli tego europarlamentarzyści. Mógłby się tu ujawnić babciopodobny wstręt do “giemo” i wtedy… kolejne wybuchy śmiechu, jak podczas poprzedniego przesłuchania? Chociaż może oportunizm by zwyciężył i odpowiedź by była zbliżona do tej, która poprzednio dotyczyła dopłat.
Tym razem padła jednak obietnica wyrównania w całej Unii dopłat do hektara. Tak czy owak okazało się, że dobra zmiana ma ludzi nie gorzej przystosowanych do sprawowania urzędów od jej europarlamentarzystek, słynących w Brukseli z milczenia. W dodatku stoi to w jaskrawej opozycji do skłonności ujawnionych przez rzeczone panie nad Wisłą.
Aliści ta właśnie powściągliwość nieźle obrazuje dobrozmienne wstawanie z kolan na forum unijnym. Tyle że nie przed Zachodem tu się klęczało. Może dlatego monotonne powtarzanie słów “od ostatnich ośmiu lat” powierzono w telewizyjnej debacie Marcinowi Horale. Także fakt, że taśmy z podsłuchu Sławomira Neumanna mają być tłumaczone i publikowane za granicą zakłóca jasność krajowego przekazu. Naganność donoszenia na Polskę też poszło w zapomnienie?
Dobra zmiana również się zmienia. Jak wszystko. Tylko czy na lepsze?

1 komentarz:

  1. Wszystko to prawda. Tylko, że opozycja sama sobie kopie grób. Wczoraj Kidawa-Błońska zmarnowała jedyną, być może, szansę pokazania wyborcom, ze jest politykiem dużego (a przynajmniej predestynującego ja na premier) formatu i zrejterowała (lub poradzono to jej, obawiając się, że słabo wypadnie w debacie)przed konfrontacją z konkurencyjnymi politykami. A nikt, w miarę rozsądny nie kupi kota w worku, tylko dlatego, ze Schetyna z Tuskiem zapewniają nas, że ten kot pokona PiS. Rozumiem Schetynę, który jako stary wyga polityczny (w najgorszym tego słowa znaczeniu) chce tylko uniknąć odpowiedzialności za klęskę wyborczą, a przy okazji "uwalić" ewentualną rywalkę do przywództwa partii, ale czy naprawdę KO nie mogła znaleźć wyrazistego (i bardziej kompetentnego) lidera kampanii? Jeśli rzeczywiście nie ma takiego polityka, to nie zasługuje na wygraną. Chyba, że za cały program rzeczywiście ma wystarczyć odsunięcie Pis od władzy, a potem (jak to niestety zwykle u nas bywa) "paniedziejku jakoś to będzie".

    OdpowiedzUsuń