Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

środa, 2 stycznia 2019

Utopiści

“Dziennik” Henryka Tomzy z walk legionowych w Karpatach przedstawia nędzę wiejskich mieszkańców regionu, przeciwstawiając ją zasobnemu statusowi tamtejszych miasteczek, zamieszkiwanych przez Żydów, prowadzących jakoby “pajęczą gospodarkę”. Zamożność pośredników miała być osiągana kosztem nędzy producentów dóbr. Nie dostrzegano wtedy związku poziomu życia z poziomem edukacji.
Rzecz jest nieśmiertelna, wypływa bowiem przy obecnie powtarzających się blokadach, inicjowanych przez kolejnych epigonów Samoobrony. Bo wedle nich rzekoma nikczemność pośredników prowadzi jakoby do tego, że chłop na przykład kapustę, kosztującą w mieście dziesięć złotych, musi sprzedawać za złotówkę.
Rzeczone przekonanie nie dotyczy tylko rolników. Profesor Bauman mówi w Polityce o kłamstwie konsumpcyjnym. Sprzedawcy sugerują w reklamach, że zakup oferowanego przez nich produktu przyniesie szczęście, a kiedy już osiągną cel, potęgują usiłowania, aby sprzedać jeszcze więcej. W związku z tym nabywcy popadają w coś w rodzaju spirali wydatków, zawsze pozostając w przekonaniu, że są o krok od raju.
Opowiadając o dramatycznym losie syryjskich uchodźców jedna z uczestniczek akcji pomocy wspominała, że kobiety mieszkające od początku wojny w obozie dla uciekinierów skarżyły się, że ich dziewięcioletnie już dzieci nie potrafią jeszcze czytać. Nie ma tam bowiem szkół, tak dalece świat nie dba o ich potrzeby. Same nie wpadły na to, że przecież mogą się swoją umiejętności czytania podzielić z progeniturą.
Nikt nikogo nie zmusza aby był powolny reklamie. Nikt też producentowi nie broni zajmować się detaliczną sprzedażą swych wyrobów. Nikt go również nie zmusza do zbywania ich pośrednikowi. Jeżeli ulega rutynie, także w roszczeniach, to nic dziwnego, że musi nienawidzić pośredników, Żydów, miasta, obcych wreszcie, którzy się jakoby utuczyli na jego biedzie.
Można by przypuszczać, że zachodnie narody dawno się pozbyły folwarcznej mentalności, tylko u nas ona przetrwała, zakonserwowana przez komunę i kultywowana przez populistów. Skutek jest taki, że co pewien czas nie mamy pożytku z autostrad, bo je blokują ciągniki, sprezentowane blokującym przez podatników. Tymczasem na Zachodzie mamy nie tylko utyskiwanie na konsumpcjonizm, ale też szaleńcze protesty kolorowych kamizelek. Tym bardziej, im bardziej lewicowca tradycja tkwi tam w zbiorowej świadomości.
Nie da się w obecnych warunkach uzasadnić przekonania, że umysłowa ociężałość wykluczonych nie jest wynikiem ich zamiłowania do świętego spokoju, a wywołana nikczemnością Żydów, masonów, cyklistów i ... kapitalistów.
Troska więc polityków o roszczeniowców ma podłoże propagandowe, aby nie powiedzieć merkantylne. Chodzi o ich głosy. Prawdziwych bowiem lewicowców już nie ma. Podobnie jak cyganów. Są tylko albo cynicy, albo admiratorzy przebrzmiałych teorii. I ci drudzy są bardziej dla roszczeniowców szkodliwi, bo swoimi pomysłami utrwalają ich postawę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz