Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

wtorek, 16 stycznia 2018

Substytucja

Za aborcję powinien być karany nawet taksówkarz, który dowoził kobietę na zabieg. Tak się o najmodniejszym obecnie problemie lewic wszelakich wypowiedział znany lekarz i orędownik klauzuli sumienia.
Wydaje się, że nasz dzielny antyaborcjonista jest łagodny. Przecież aby uniknąć wypowiadania słowa diabeł, zalecano mówić “djasek” lub “diacheł” [Brückner]. Pobożny naród uciekał się też do eufemizmu “zły”, aby tylko uniknąć wypowiadania nieczystego imienia mieszkańca piekieł.
Idąc więc za tradycją, należałoby karać za samo wypowiadanie słowa “aborcja”. Przynajmniej zaś wnioskować o to w Sejmie, aby należycie zademonstrować swoją gorliwość względem ochrony życia poczętego.
Dobry początek dała TVP, do najniezbędniejszego minimum ograniczając informacje o WOŚP, również chyba zdegradowanej do rangi współczesnego “jancykrysta”, którego imienia się nie wypowiada, bo co najmniej kala usta.
Platforma nie ma z kim przegrać, powiedział niegdyś Donald Tusk, dodając jednakowoż, że pewnie przegra sama ze sobą. Przemilczano wtedy zakończenie zdania, może w przewidywaniu, że PiS powtórzy tę sztuczkę, jak to on znacznie intensyfikując jej prezentację.
Jeżeli dać wiarę ludowym przesądom, to wyraźnie tu mamy do czynienia z magiczną mocą zła, wyzwalanego samym wspominaniem zakazanego imienia. Aliści jak go zakazać bez wymieniania?
Eufemizmy zatem dla powszechnie znanych terminów są niezbędne. Bo wiechowskie “to, co pan wisz, a ja rozumie” jest chyba zbyt ogólne.
Mamy więc najbliższy cel dobrozmieńców jak na dłoni. Jeżeli go nie podejmą, ukarzą ich siły magiczne, a z tymi nie ma dyskusji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz