Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

sobota, 21 października 2017

Napięcie

Żadnej roboty nie wezmę, nie wiem, nie znam się, nie orientuję się, zarobiony jestem! [Brunet wieczorową porą]
Poprawki do prezydenckich ustaw sądowych niweczą sens tego, co przez swoje weto chciał osiągnąć Andrzej Duda. Przyjęcie więc ich przez prezydenta oznaczałoby przyznanie się, że spowodował tylko “nieszczęśliwy incydent”. Tak mniej więcej to komentowano wczoraj w TVN24 jeszcze około godziny 16. Wcześniej pani Zofia Romaszewska stwierdziła, że PiS w tej sprawie “gra z prezydentem nieczysto”, co rzeczniczka partii skwitowała łaskawym zapewnieniem, że się jej nie odwzajemni szpilą. PiS-owskie poprawki skrytykował także Jan Olszewski.
Panowie prezydent i Prezes rozstali się chłodno. Część PiS-owskich uwag (28 stron!) została zaakceptowana, część (chyba o charakterze zasadniczym) odrzucona. Może ta pierwsza dotyczy obopólnej zgody co do utajnienia dalszego ciągu raportu z likwidacji WSI? Tak czy owak zatem reforma sądownictwa nadal jest w impasie. Najwyraźniej PiS-owi nie wadzą wieloletnie oczekiwania na specjalistów medycznych a namiętnie próbuje zapobiec takim samym opóźnieniom w sądach – stwierdza Daniel Passent. Tylko dlaczego przez ograniczenie im niezawisłości?
Lekarze zresztą nie mają już powodu do protestowania. Tak głoszą złotouści wyraziciele PiS-u. Oto zebrała się komisja, złożona z niższych urzędników ministerstw i… potencjalnych pacjentów. Ona za medyków załatwi uśmierzenie ich bolączek. Chociaż rezydenci już mają profity ze swego protestu. “Jeżeli uczciwie głodują, to schudną” – oświadczył prominentny wyraziciel oficjalnych informacji.
“Co się zbiera, kiedy nie ma zbiorów? Egzekutywa” – żartowano w czasach ustroju świętującego chyba obecnie renesans wielu swoich pryncypiów. Aliści egzekutywa miała jednak jakąś moc sprawczą. Komisja nie ma bodaj żadnej. To istotna różnica pomiędzy tamtą a tą... demokracją. Powiadają, że jedna z nielicznych.
Polska przestała być krajem rozwijającym się, tak za mało znaną międzynarodową organizacją FTSE Russell ogłosili niedawno nasi dobrodzieje. Tymczasem okazuje się, że w opinii bardziej znanego Banku Światowego i niemniej szacownej OECD przestała nim być od 2009 roku, wedle zaś MFW jest nim nadal. Na status kraju rozwiniętego pracujemy bowiem od 1989 roku, czyli od wdrożenia efektów “zmowy okrągłostołowej”.
Margines biedy zmalał dzięki działaniom PiS-u. Owszem, ale w najbardziej na niedostatek wrażliwych rodzinach jest odwrotnie, tam właśnie wzrósł. Przekonują o tym dane Eurostatu, przytaczane przez nasze media. Dobra zmiana więc wychodzi raczej na swoje przeciwieństwo tym, dla których miała być przeznaczona. Ale za to fachowcy “starej dobrej szkoły” mają chyba wzięcie. Od kiedy zmodyfikowali swoje podejście do mocy sprawczej kolektywu, nie można im przecież przypisywać niczego nagannego.
Uwikłanie w szereg ambicjonalnych drobiazgów, szukanie najlepszych eufemizmów dla określenia podejmowanych prób, wszystko to zabiera naszym reformatorom czas. Może więc prezydenckie obstrukcje ustawowe rozładują nieco napięcie, napełnią cierpliwością biedujących i medykom przyniosą nieco więcej zrozumienia. Jesteśmy krajem rozwiniętym. Dzięki temu wszyscy aż tak bardzo nie schudną.

Przecież o sukcesie decyduje psychiczna równowaga i wewnętrzne przekonanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz