Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

poniedziałek, 23 października 2017

Powrót

I choć wspaniały był start
Nim koniec uwieńczy dzieło,
Może zamienić się w żart
Co się tak pięknie zaczęło. [Młynarski]
Jeszcze przed pierwszą wojną światową socjaldemokraci domagali się, aby kapitalizm sformułował wreszcie naukowe podstawy swego systemu zarządzania polityką. Pozostawali w nadziei, że nie sprosta marksowskiemu odpowiednikowi i padnie od własnej broni. Nie doczekali się nieszczęśni i teraz sami mają kłopoty ze swoją ideologią, którą przechwycili populiści i ośmieszają ubierając w coraz bardziej zabawne stroje. Nawet w moherowe bereciki.
Aliści obserwujemy chyba jeden z bardziej spektakularnych przejawów naukawego raczej podejścia do zarządzania. Absolwenci wydziałów jazzu na uczelniach muzycznych nie mogą nauczać gry. Tak wynika z namaszczonych przepisów, wydanych ostatnio w ramach natłoku uregulowań, sięgających wszystkich dziedzin życia.
Jazz to nie tylko w zarodku murzyńska muzyka, ale również protestancka, ba, spopularyzowana za pośrednictwem Hollywood przez rosyjskich Żydów, jako tło do niemego filmu. Proweniencję ma więc paskudną dla wszystkich orientacji dyktatury proletariatu. W dodatku opiera się na przemiennych improwizacjach solistów, którym zespół towarzyszy tylko swoim akompaniamentem. Zły to przykład dla jednostek podporządkowanych zbiorowości.
W latach pięćdziesiątych jazz był przez władze zwalczany poprzez kojarzenie go z bikiniarzami. To ówczesna odmiana dzisiejszych dresiarzy, bardziej jednak kosmopolityczna. Ubierali się w płaskie, szerokie kapelusze, samodziałowe, watowane na ramionach marynarki i kuse, opięte na łydkach porcięta, spod których były widoczne jaskrawe, prążkowane poziomo skarpetki, znikające w ciężkich butach “na słoninie”. Grywany był więc w piwnicach, które w ten sposób zostały niebawem wypromowane na snobistyczne świątynie kultu tego rodzaju sztuki.
Potem, po odwilzy jazz był symbolem wyzwolenia spod ucisku sowieckiego betonu. Grano go już otwarcie, władze jednak długo jeszcze dezawuowały rock and rolla, jako jego rzekome wynaturzenie.
Teraz się znowu doczekaliśmy kolejnej dyskryminacji tego podobno miazmatu “prawdziwej” muzyki. Nie będą młodzieży deprawować jacyś apologeci zachodniego rozpasania. Istnieją przecież naukawe podstawy ideologii, z którymi się kłóci wszelka spontaniczność.

Tak się wraca do korzeni. To znaczy do gleby. Bo teoretyczne podstawy marksizmu też teraz noszą słomiany kapelusz na głowie i zgrzebne portki na jej odwrotności.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz