Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

sobota, 1 kwietnia 2017

Konserwa

Prawica przypisuje sobie tradycje religijnego posłannictwa. Chcą zbawiać świat, szczególnie zaś Polskę, nawracając wszystkich na swój model chrześcijaństwa. Rzecz trwa co najmniej od czasu Oświecenia, kiedy walka z zachodnim stylem życia legła u podstaw osiemnastowiecznego sporu pomiędzy zwolennikami orientacji sarmackiej i francuskiej. Początki zaś takiej specyfiki widać już od czasów pierwszych Piastów, kiedy księstwo Mieszka zostało ofiarowane papieżowi, co je ustawiło w opozycji do cesarza, władającego wówczas Europą, leżącą na północ od Alp.
Tymczasem przeciwnicy tego rodzaju posłannictwa zauważają, że zachodnie kraje swój gospodarczy prymat osiągnęły po oderwaniu się od Rzymu, świętopietrza i danin na budowę chociażby katedr. Wedle nich sukcesy cywilizacyjne państw protestanckich nie wynikają z osobistych talentów ich mieszkańców, a z podporządkowania tam religii władcom, co odblokowało rozwój nauki. Obiektywnie trzeba zauważyć, że my także przeżyliśmy złoty wiek w czasie rozluźnienia stosunków z Rzymem i natychmiast po kontrreformacji zaczęliśmy grzęznąć w kryzysie.
Istotnie, tradycyjne chrześcijaństwo nie najlepiej wypada w rzeczywistości. Można to dostrzec w Hiszpanii, która swój krótki złoty wiek przeżyła w czasie odkryć geograficznych, dzięki bogactwom “odzyskanym” ze świątyń pogańskich “dzikusów”. Potem zapadła w ciągły kryzys, skończony paroksyzmem wojny domowej. Włosi zaś rozkwit sztuki, szczególnie w Renesansie, wedle wielu badaczy zawdzięczają nie specjalnym predyspozycjom, a płynącym do Rzymu z całej Europy pieniądzom.
Nie dziwi też w tym kontekście żywe w społecznościach dominującej religii przekonanie, że to żydowski, masoński, czy wreszcie cyklistowski spisek opanował świat. Istnieje tam bowiem władza równoległa do państwowej, zawsze zajmująca najokazalszą budowlę w każdej miejscowości. Nie trudno więc ich mieszkańcom uwierzyć w istnienie jakiejś utajonej siły, zarządzającej wszystkim niezależnie od oficjalnych centrów władzy.
Uzurpowanie sobie w tych warunkach jakiejś szczególnej roli cywilizacyjnej konserwatystów wydaje się wielce ryzykowne. Gorzej, przypomina wschodni sposób oddziaływania na lud, który wprawdzie uznawany tam za czysty, bezgrzeszny i święty jest bezlitośnie wyzyskiwany przez kapłanów, możnowładców i carów.
Nasze położenie na styku kultur, cywilizacji i religii stawia nas pomiędzy specyficzną żarliwością fatalistycznych tradycji Wschodu i często lewicującą nowoczesnością Zachodu. Trudno się więc dziwić zwrotom naszej polityki, której skutki wyraźnie jednak pokazują gdzie jest częściej racja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz