Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

wtorek, 19 marca 2019

Mitologia

Mit jest potęgą i zawsze taką był. Jeszcze w czterdziestych latach ubiegłego wieku prasa opisywała obyczaje potencjalnych podróżnych. W Warszawie od siedziby Orbisu do dworca kolejowego jechało się tramwajem pięć minut. Tam po niedługim oczekiwaniu na podejście do kasy można było kupić w przedsprzedaży dowolny bilet. W Orbisie również, ale po co najmniej godzinnym staniu w kolejce. Tyle że o kasach na dworcu wieść gminna miała najgorsze mniemanie, w Orbisie zaś było elegancko. Było przeto tłoczno.
Na mitach żeruje też dobra zmiana. Wszyscy wiedzą, że jej ekipa w znacznej mierze jest złożona z funkcjonariuszy komuny. Symbolem tego jest peerelowski prokurator, dyrygujący posłami, skandującymi hasło z lat osiedziemsiątych: “precz z komuną”. Jedna trzecia czynnych wyborców stale jednak dostrzegała w dobrej zmianie siłę zdolną do odsunięcia od władzy beneficjantów  „cichej, ale realnej ugody z układem postkomunistycznym” [Ludwik Dorn], jaka rzekomo była efektem “zmowy okrągłostołowej”, która jakoby legła u podstaw “koncepcji grubej kreski”.
Rzecz się skompromitowała już podczas IV Erpe, po zawarciu aliansu z Samoobroną. Antykomunistyczny wątek zepchnięto więc do drugiego szeregu. Ba, funkcjonariuszy dawnego systemu określono nawet “fachowcami starej, dobrej szkoły”. Na pierwszym planie pojawił się za to mit zamachu smoleńskiego. Eksploatowano go jednak tak przesadnie, że zagrożona została powaga tragedii, która silnie przecież dotknęła wszystkich.
Potem się w dobrozmiennej propagandzie pojawiło zagrożenie islamskie. Terroryzm, fundamentalizm a nawet egzotyczne choroby miały zepchnąć Polaków na margines europejskich społeczeństw z powodu rzekomego fundamentalizmu tych, co chcieli do nas uciekać przed ...fundamentalistami i terroryzmem. Ostatnio zaś geje zostali wrogiem, który zwalczy dobra zmiana, jeżeli wygra wybory.
Zgodnie z odwieczną zasadą, nie chodzi o to aby złapać króliczka, ale aby go gonić. Kiedy więc zanikł strach przed powtórnym podporządkowaniem nas Moskwie, nie odnaleziono żadnych śladów pyłu helowego, nieopatrznie odparto niebezpieczeństwo, jakie podobno nieśli z sobą uciekinierzy przed wojną bliskowschodnią, przypomniano sobie homofobię. To jednak jest już oczywistym aktem rozpaczy, bo geje budzą strach jedynie w środowiskach dobrozmieńców.
Tak czy owak bije w oczy nędza populistycznej propagandy, która się posługuje coraz to mniej wiarygodnymi mitami. Na tym tle tłumy kłębiące się niegdyś przed kasami Orbisu miały jakieś realne uzasadnienie. Tam przecież sprzedawano też miejsca w luksusowych ośrodkach wypoczynkowych. Snobistyczny z tradycji rodak mógł się przez indukcję ponapawać hedonizmem ówczesnych bogaczy. Teraz mu nawet tego nie oferują, powiadając że przywrócili komuś godność.
Kudy im więc do komuny?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz