Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

środa, 6 marca 2019

Sześćsetka

Wczoraj w Oświęcimiu odbyła się kolejna rozprawa dla ustalenia winnego wypadku ex-premier Szydło sprzed dwóch(!) lat. Przesłuchiwanych ma jeszcze być pół setki świadków. Jak wynika z relacji Marty Gordziewicz, ci co byli blisko, nie słyszeli sygnałów dźwiękowych, które by dawały pierwszeństwo rządowej kolumnie. Słyszał je za to policjant, który był wtedy oddalony o 70 do 100 metrów od miejsca zdarzenia i wypadku nie widział.
Sąd musi jednak rozstrzygnąć, czy kierowca blokujący przejazd kolumnie błyskającej światłami i niemej wedle wielu albo wyjącej syrenami zdaniem mniej licznych miał dalej stać i blokować, czy powinien był się raczej usunąć, przekraczając wolną właśnie jezdnię przeciwnego pasa ruchu. Jak się natychmiast okazało niezbyt wolną, bo tam się właśnie próbowała z zakazanej dla zwykłych śmiertelników, lewej strony wcisnąć jadąca pod prąd limuzyna, wioząca panią premier z pilnym państwowym zadaniem. W pobliżu Oświęcimia.
Wczoraj więc mieliśmy do czynienia z pośrednim doświadczeniem prawdy przez jednego świadka zdarzeń, sprzecznie z zeznaniami bezpośrednich obserwatorów. Aliści pozwala ono negatywnie dla podejrzanego ocenić przypadek, cyklicznie roztrząsany przez media od miesięcy. Ba, mieliśmy do czynienia z wyrokiem, wydanym już natychmiast po kolizji przez jedynie słuszne publikatory, które zresztą od razu poinformowały, jakoby właściciel seicento się przyznał do tego, że z jego winy rządowa pancerka zderzyła się z drzewem.
Wszystko to zresztą jest drobiazgiem. Przecież dobra zmiana wydłużyła czas rozstrzygania rozpraw sądowych, nie dzieje się przeto nic dziwnego. Pracownicy zaś wymiaru sprawiedliwości mimo to domagają się wyższych wynagrodzeń. Może dlatego, że rośnie liczba spraw związanych z ruchem uprzywilejowanych pojazdów. Wczoraj znowu odnotowano kolizję jednego z nich aż z dwoma cywilnymi autami. Ale też organy ścigania dysponują nowym sprzętem. Leszka Czarneckiego przebadano wczoraj wariografem w sprawie KNF.
Ale oczywiście nie mamy do czynienia z zakwestionowaniem promowanej teraz równości wobec prawa. Bynajmniej. Wedle niej i wielcy i mali są jednakowo traktowani. Trudno to pogodzić z potrzebą szybkiego przemieszczania się urzędników sprawach nie cierpiących zwłoki. Wszak nie zawsze z braku lotniska pod domem ma się możliwość wykorzystania samolotu, jak minister, który wcześniej utwierdził swoją wiarygodność zapewnieniem, że nigdy w PiS-ie nie nazywano unijnej flagi szmatą. Trzeba chyba będzie kolejnej ustawy.
Nieprawdą jest też, że minął już czas, w którym PiS się z niczego nie tłumaczył. Wprawdzie zbiegły się skutki sprawowania władzy przez “fachowców starej dobrej szkoły” i ruszyła lawina “sukcesów”. A że akurat w roku wyborczym, to już oczywista złośliwość losu, układu, Żydów, masonów i cyklistów.
Oraz kierowców nie opancerzonych pojazdów oczywista oczywistość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz