Usuwają ograniczenia covidowe, ale równolegle uszczelniają też zakaz niedzielnego handlu. Wszystko dla dobra Polaków, aliści wyraźnie rozumianego wedle zasad nowomowy. Odwrotnie. Nie tylko więc blokują gospodarkę, ale i koniec pandemii zaordynowali w fazie wysokiej stabilizacji liczby zachorowań.
Zakaz niedzielnego handlu obniża bowiem wzrost gospodarczy. Nie tylko jednak ograniczy popyt. Pomoże też wirusom w rozprzestrzenianiu się, powodując w soboty tłok w sklepach.
Podnoszą też stopy procentowe, aby zdusić inflację, zaskoczyć rynek(!) i wykorzystać koniunkturę, która jakoby omija Unię. To zaś ostatnie, szczególnie w strefie euro ma skutkować zerowymi lub zgoła ujemnym oprocentowaniem tam depozytów i ma właśnie być oznaką słabości. My więc wyszliśmy jakoby z rzeczonej pułapki i teraz jesteśmy krezusami, których stać na spłatę większych rat. Tak by to wynikało z długiej i zawiłej mowy szefa NBP.
Liczą też na to, że Komisja Europejska, przerażona naszym zamiarem rezygnacji z KPO, zwolni jednak 58 miliardów euro, które dla Polski wynegocjował premier, godząc się wszakże na uwarunkowanie tego praworządnością.
Gdyby nie ogólny wstręt PiS-u do inteligentów, można by przypuszczać, że próbuje nam pokazać różnicę między prawdziwym i nieprawdziwym rozumowaniem. To pierwsze jest logiczne, drugie bynajmniej. Nie można atoli oprzeć się konstatacji, że nawet uwypuklenie rzeczonej różnicy wyszło im przypadkiem.
Tak czy owak znowu głoszą sukces. Jeżeli nie w sferze rzeczywistej, to mniemanej. I znajdą zrozumienie. Bo poznanie prawdy nie jest możliwe, kiedy się odwraca znaczenia, czyli unicestwia język, którym by ją można było opisać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz