Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

poniedziałek, 5 czerwca 2017

Metamorfozy

Kolejny zamach w Londynie. Ofiar niewiele, ale wstrętem przejmuje prymitywizm i natężenie złej woli zamachowców. To nie jest już odpalenie pozostawionej w tłumie bomby, ale rój nożowników wpuszczonych między przechodniów, wprowadzonych w stan paniki taranującym ludzi samochodem. Na moście, z którego można uciec tylko skacząc do wody.
Nic dziwnego, że w Mediolanie ludzie się wzajemnie tratowali po głośnym załamaniu się jakiejś wadliwej konstrukcji, podtrzymującej ekrany, na których można było oglądać piłkarzy.
Polska się wzbrania przed przyjmowaniem uchodźców, bo się boimy podobnych zdarzeń. Aliści ten właśnie strach jest celem centrali, koordynującej akcję zamachów. Nie chodzi bowiem o zabicie jakichś konkretnych ludzi, czy nawet kogokolwiek. Chodzi o pobudzenie ksenofobii i dezintegrację cywilizowanego świata. Ma wrócić stan sprzed globalizacji, kiedy to religia spajała narody, rządzone przez władców z boskim namaszczeniem, granice były zamknięte a ludy komunikowały się głównie za pomocą wojen.
Nie jesteśmy zatem wolni od skutków zamachów, mimo że ich nie doświadczyliśmy fizycznie. Popadliśmy w strach, który nam każe zapomnieć nie tylko o nakazach własnej religii, ale o obowiązku wdzięczności za pomoc udzielaną naszym uciekinierom, starszemu chyba od wierzeń w zaświaty. Więcej, jako właściwie jedyni całkowicie się poddaliśmy zakazowi ratowania tych, których zbrodniarze skazali na śmierć zabijając lub wypędzając z ojczyzny.
Każde przeciwstawienie się nikczemności jest ryzykowne. Dotąd zawsze staliśmy na czele tych, którzy wszystko potrafili poświęcić dla jej zwalczania. Teraz przodujemy wśród ksenofobów, po polsku mówiąc zastrachańców, którzy drżą przed nieznanym.
Najweselej, że państwa Międzymorza, któremu zamierzamy przewodniczyć, Litwa, Łotwa, Estonia, Słowacja, Czechy przyjmują uchodźców. My nie.

Minął już najwyraźniej czas, kiedy na ulicach Warszawy nie ustępowaliśmy wrogim czołgom, bo rozpierała nas narodowa duma. Teraz się zamykamy nawet przed sierotami, bo po okresie “bohaterszczyzny” doświadczyliśmy stosownej zmiany.

3 komentarze:

  1. Hmmmmm....Zamykamy się przed sierotami? Ale Janina Ochojska, która jest autorytetem, twierdzi, że najlepsza pomoc sierotom to ta udzielana w ich ojczyźnie. Czy drżymy przed nieznanym? Głośno o tym nieznanym i krwawo - coraz częściej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczęśliwie nam w latach ucieczki, czyli od osiemnastego wieku kilkadziesiąt razy nie udzielano pomocy na miejscu, ale u siebie. Ale to była ta zgniła Europa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Europie nam głównie tej pomocy udzielano a jeśli gdzie indziej - to raczej w krajach kulturowo zbliżonych. Wiem, wiem, Persja, koronny argument. Jednakowoż jest wiele państw muzułmańskich - bogatych, nie ma tam wojny, które wolą finansować meczety w Europie, byle tylko nie przyjmować braci w wierze. Czemuż, ach czemu?

      Usuń