Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

wtorek, 10 października 2017

Przekonania

“Różaniec do granic”. Niezbyt gramatycznie nazwana akcja modlitewna, podjęta w rocznicę bitwy pod Lepanto, ma światu zapewnić pokój i Polsce ochronę przed napływem islamu. Jednocześnie zaś uciekinierzy przed zbrodniami wojen w państwach islamskich pragną, aby bez przeszkód mogli “napłynąć” do państw chrześcijańskich, wyznających przecież zasadę miłości bliźniego. I też się pewnie o to modlą.
Obie strony kontrowersji w sprawie przenikalności granic wykorzystują do modlitwy różaniec, który chrześcijanie przejęli od muzułmanów, ci zaś od pogańskich ludów Wschodu. Umożliwiał im tam powtórzenie wymaganej liczby zaklęć, aby się dopełniły warunki magii. Nie każdy kiedyś potrafił liczyć.
Muzułmanie napływający do Europy integrują się bardzo opornie. Przeszkadza im w tym również ostracyzm ze strony środowisk europejskich fundamentalistów, podnoszących jednak wierność tradycji jako główną zaletę człowieka. Mamy więc drugi poza różańcem element, jakoś przecież jednoczący uciekinierów i ich potencjalnych dawców azylu.
Jest jeszcze trzeci aspekt. Europejczycy swój dobrobyt zawdzięczają skutecznym protestom swoich przodków przeciwko niesprawiedliwości niedemokratycznych wówczas rządów. Opłacili to wojnami, generującymi masy uchodźców, głównie polskich.
Zamykanie więc naszej granicy przed uciekinierami wydaje się bardziej niewłaściwe, niż gdziekolwiek indziej. Bardziej też celowe byłoby postulowanie demokracji i tolerancji dla odmienności. Ich wynikiem byłby trwały pokój i spokojna budowa dobrobytu u siebie. Także w krajach muzułmańskich. Nic więc dziwnego, że różańcowa akcja wywołała falę krytyk.
Janusz Palikot w swoim blogu wyraził też tradycyjne wątpliwości w tym względzie. “Doprawdy akcja „Różaniec do granic” to coś tak zawstydzającego i ośmieszającego nas wszystkich, że doprawdy nie wiem co jeszcze bardziej kuriozalnego może się zdarzyć. Wstyd za rezygnację z rozumu, oświecenia, tradycji europejskiej. Jesteśmy jak wieśniak na stacji metra, modlący się o to, aby pociąg się na niego nie gniewał. I nie spóźniał więcej”.
Nikt kto tego nie chce, nie stanie się wyznawcą Mahometa. Obcy zaś nikomu nie odbiorą jego tożsamości, jeżeli własna będzie silniejsza. Nigdy też się nie udało powstrzymać ludzi przed podejmowaniem wysiłków dla ochrony ich życia i wolności. Lepiej by więc było nie piętrzyć zapór, jakich przed nami nie stawiano w znacznie gorszych warunkach dla ludów, które to nam nie odmawiały gościny.
Lepiej dla naszego wizerunku.

2 komentarze: