Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

wtorek, 11 czerwca 2019

Wszczynownicy

Marek Falenta w kwietniu jeszcze napisał odręczny list do prezydenta, dając mu miesiąc na ułaskawienie go od kary więzienia za zorganizowanie afery podsłuchowej. W przeciwnym wypadku ujawni inspiratorów tego, za co ma dwa i pół roku siedzieć w więzieniu. W długim piśmie wymienia szereg nazwisk osób, które wedle niego powinny poprzeć prośbę.
Zgodnie z procedurą kancelaria prezydencka przesłała rzeczone pismo do prokuratora generalnego i do sądu, który wcześniej wydał wyrok na nadawcę prośby. Sędziowie natychmiast dostrzegli w liście znamiona szantażowania prezydenta i powoływania się na protekcję. Zawiadomiono więc prokuraturę o podejrzeniu popełnienia następnych przestępstw przez skazanego już biznesmena. Nie wiadomo czy wdrożono śledztwo, ale prokurator generalny mówiąc wczoraj o desperacji, jaka jego zdaniem zawładnęła Markiem Falentą, nie wspominał raczej o kolejnym dochodzeniu.
Mamy więc nową bombę polityczną. Opozycja wspomina, że już w procesie, który się skończył jego skazaniem, oskarżyciel publiczny żądał dla Marka Falenty kary w zawieszeniu. Przedstawiciele PO wytykają także opieszałość w późniejszym poszukiwaniu biznesmena, kiedy ów znikł, zamiast się stawić w więzieniu. Wcześniej też oponenci dobrej zmiany publikowali podejrzenia o powiązania pana Falenty z jedynie słusznymi politykami, które teraz się uprawdopodobniły wskutek oryginalnie sformułowanej prośby o ułaskawienie.
Cokolwiek więc władze zrobią, będzie dla nich złe. Wydaje się, że teraz przeżyjemy próbę zasłonięcia kłopotu innym, równie spektakularnym zdarzeniem. Będzie to trudne wobec zapowiedzi publikacji kolejnych nagrań z udziałem obecnych elit władzy, o których wspomina pan Falenta, mówiąc że stanowią jego zabezpieczenie. Pozostaje więc jedyna droga, śledztwo i pełna otwartość. Jak jednak pokazuje sprawa kierowcy seicento z Oświęcimia, który miał się przyczynić do katastrofy rządowej pancerki, otwartość nie jest najmocniejszą stroną dobrej zmiany.
Jest jeszcze jeden aspekt afery. Jak dowodzą tego amerykańskie badania, istnieje transfer uczuć. Osoby stykające się z człowiekiem niegodnym a nawet z przedmiotami, których ów dotykał zdradzają podświadome poczucie winy. Nie dotyczy to tych, co sami się czują nicpotem. Fatalnie to odkrycie rokuje dla samopoczucia zwolenników tych, co by chcieli sprawę przemilczeć.
Praktyka pokazuje, że stajemy w obliczu kolejnego sukcesu jedynie słusznych strategów. Przynajmniej komentatorzy znajdą powody do wypowiedzi. Aliści takie mamy czasy i taką gminę sobie zafundowaliśmy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz