Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

wtorek, 28 grudnia 2010

Fart

Basen jest za ogromnym oknem, przez które rodzice pływających na nim dzieci mogą swoje pociechy oglądać z mrocznego hallu. Na wielkiej pływalni jest o tej porze tylko mała grupa sześciolatków, prowadzona przez bardzo szczupłą Panią w czerwonym dresie, pośród których nie mogę wyróżnić Kosmatka. Poszedł już czas jakiś temu i powinienem go pośród pływaków widzieć. Chociaż, z wody wystają tylko głowy dzieci, w dodatku w trudno stąd odróżnialnych czepkach. Może i tam jest, mogłem przecież przeoczyć moment jego wejścia.

Jednak nie.
- Nie ma mojej Pani - oświadcza, nagle zmaterializowany tuż obok mnie Kosmateusz.
- Jak to nie ma a ta? - pokazuję grupkę na basenie.
- To nie moja Pani - zimno odpiera mój wnuk.
- Chodź. Musimy rzecz wyjaśnić, może w zastępstwie twoją grupę prowadzi ta właśnie Pani?
- Tych dzieci też nie znam - odpowiedź brzmi niepokojąco. Przywiozłem chłopaka na inny basen?

Wchodząc na halę pływalni wpadam w wypełnione chłodną dosyć wodą, zastępujące wycieraczkę zagłębienie u wejścia. Jestem co prawda w stosownych klapkach ale też w długich spodniach i skarpetkach, które od razu chłoną niezłą porcję wody. Udaję, że się nic nie stało ale rzecz nie pozostaje tajemnicą.
- Trzeba uważać - Kosmateusz rzuca beznamiętnie przez ramię w moją stronę. Sam kroczy dostojnie a i bezpiecznie w klapkach na bosych stopach i krótkich porciętach pływackich - niektórzy dorośli się tutaj bardzo denerwują - dodaje rzeczowo. 
- W samą porę mnie ostrzegł - myślę rozbawiony.

- Dzień dobry - mówię do szczupłej Pani. Z bliska widać, że ma jeszcze większą zdolność do unoszenia się na wodzie niż się to wydawało zza szyby. Pewnie pokazując podopiecznym bardziej skomplikowane ruchy ciała może się i w powietrzu unosić.
- Mój wnuk twierdzi, że nie przynależy do prowadzonej przez panią grupy - mówię.
- Ma całkowitą rację, dzieci mam w komplecie, przepraszam - woła i biegnie za oddalającą się w wodzie grupą, porywając za sobą swój nieco opóźniony w biegu, luźny dres. Pozostaje pewnie w obawie, że się zniechęcony daremnością szukania okrywanego ciała obsunie na basenową posadzkę.

Zajęty złośliwościami teraz dopiero rejestruję nagle rozjaśnioną buzię Kosmatka. 
- Co tak wcześnie dzisiaj? - pytanie zadaje “prawdziwa” kosmatkowa Pani, która właśnie wyszła z szatni obok. Też w czerwonym dresie ale ciasno opiętym na opływowej sylwetce. Nie zsunie się na pewno. Może szkoda?
- Zaczynamy dopiero za dziesięć minut - dodaje zwracając się już do mnie.
- Chodź Kosmatku, pomożesz mi rozłożyć pomoce.

Pani pozwala mi wrócić do hallu przez swoją szatnię. Nie muszę się na nowo moczyć w wejściowej śluzie. Męska część oczekujących rodziców patrzy na mnie z nieskrywaną zawiścią. 

Nie dziwię się. W końcu na właściwy basen trafiłem bezbłędnie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz