Zima. I koleje owariowały. Ale, jak się temu bliżej przyjrzeć to nie z powodu mrozów, zamarzających zwrotnic czy pękających szyn albo zalodzonej zawartości towarowych wagonów. Nie. Z powodu nowego rozkładu jazdy. Teraz już nie przez skrybów zestawianego, mozolnie się biedzących z kopiowymi ołówkami i rozdzierającymi się łatwo przebitkami. Przez komputery, które nieszczęsnym abderytom w granatowych uniformach wciśnięto. Pewnie siłą. I tylko przypadkiem się zdarzyło, że nowy rozkład, ten wytwór wirtualnej fatygi kolejowych intelektualistów został wdrożony równocześnie z nastaniem mrozów. I teraz kicha. Na rozkładzie na przykład katowickiego dworca - nie stacji przecież a jakże - widnieje nieistniejący peron. O torach już nie ma co wspominać. Nigdy nie było przecież tak, że ich numery pozostawały w jakimś związku z czymkolwiek.
Do tego dochodzi jeszcze chmara dopuszczalnych wyjątków, codzienna w centralnie sterowanych, skostniałych w dziewiętnastowiecznych procedurach instytucjach. Na ich podstawie można sobie lekceważyć terminy dostarczenia danych na przykład, bo się tam zawsze można odwołać do jakichś nadzwyczajnych sytuacji. W związku z tym nie starczyło już namaszczonym rachmistrzom czasu do skoordynowania gamoniowato dostarczonych tabel i na trasy wyjechały odpowiednio krótsze składy czy zgoła prawie same lokomotywy. Bo jak wiadomo doświadczonym kolejowym usługobiorcom, kolej się najlepiej obsługuje sama.
I to nie jest przesada, co napisałem o organicznym niedołęstwie naszych kolejarzy. Sprawdza się w innych dziedzinach. Kolej otrzymała dwadzieścia miliardów złotych z unijnych dotacji ale wykorzystuje na razie tylko 3,5 z nich. Ma je w dyspozycji od 2007 roku i do 2013 ma wykorzystać. Nie mogą biedaczki, bo nie są w stanie uzasadnić celowości inwestowania. Dawniej by zwyczajnie kupili zapasowe parowozy a teraz, kiedy ich już nikt nie produkuje… Na razie po pociągach rozsyłają ankieterów aby ci zmarzniętych, sfrustrowanych opóźnieniami, stłoczonych pasażerów pytali czy by sobie nie życzyli jeżdżenia w przyszłości superszybkimi pociągami. I co najlepsze, szefowie kolei wiedzą, że prowadzenie teraz tego rodzaju wywiadów pasażerowie muszą odbierać jako wielce irytujące szyderstwo ale nie można tego odwołać. Bo zaplanowano!!!
PKP jest jednym z ostatnich ogólnopolskich państwowych molochów, którego się dotąd nie dało sprywatyzować także wskutek związkowego rozbuchania. W odróżnieniu od reszty ma on bezpośredni styk z Polakami. Jak na dłoni więc każdy widzi jak nieudolnie jest przez państwo zarządzane to, co powinno być regulowane przedsiębiorczością właścicieli albo zgoła niewidzialną ręką rynku.
A najweselsze w tym wszystkim jest nawoływanie do recentralizacji tego, co się z łap centralnych urzędów już udało wyrwać i podporządkować samorządom. I żądanie topienia tam dalszych pieniędzy. Okazuje się więc, że kolej zogniskowała tylko obraz zsowietyzowania naszych umysłów i rzuciła je na krzywe zwierciadło. Napis PKP jaki ono nosi jest skrótem naszej, rodzimej mowy. To przecież nie w Chinach czy zgoła Gabonie ci kolejarze szaleją.
- I z kogo się śmiejecie? Z samych siebie się śmiejecie! [Gogol].
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz