Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

piątek, 10 grudnia 2010

Niepoprawność

Na konferencji prasowej z okazji Dnia Walki z Korupcją Jarosław Kaczyński zarzucił Platformie atak „na instytucje walczące z korupcją, jak CBA czy NIK". Towarzyszący mu Mariusz Kamiński dodał, że za rządów Platformy pozbyto się z Centralnego Biura przeważającej liczby doświadczonych urzędników zastępując ich funkcjonariuszami związanymi ze służbami mundurowymi lat osiemdziesiątych, czy zgoła podejrzewanymi przez aparat ścigania o łamanie prawa. Nie wiadomo mu też nic o losach śledztwa w sprawie siedmiu wysokich urzędników  rozpracowywanych w czasie, kiedy on kierował Biurem.

Były też smaczki. Janusz Wojciechowski się popisał zaskakującym dowcipem o ślepym koniu wyścigowym, udzielającym podobnych odpowiedzi jak nadzór sądowniczy. W swoim stylu się pokazał sam Prezes stwierdzając, że „dobrze byłoby, gdyby prezydent Polski był człowiekiem większego wymiaru moralnego i intelektualnego”. Krótko był bowiem internowany i potem się według doniesień Gazety Polskiej zachowywał na przesłuchaniu przez SB niegodnie. W konferencji uczestniczył też Zbigniew Ziobro.

Powiało IV RP. Skondesowany klimat oskarżeń, pomówień i negatywnych ocen. Szczególnie charakterystyczne jest stawianie nad antykomunistycznymi opozycjonistami ludzi w czasach komuny biernych. Oni wprawdzie nie byli w ogóle internowani i jeżeli nie współpracowali z władzą czynnie to przeciw niej nie oponowali ale też nie kluczyli wobec bezpieki. Czyli się nie plamili niegodnym postępowaniem. Wobec państwowego urzędu jednak.

Ci zaś znakomici urzędnicy najlepszego rzekomo po upadku komuny polskiego rządu swoją gorliwość posuwali w trakcie pracy tak dalece, że za pomocą specjalnego kabla bezpośrednio, online podsłuchiwali delikwentów rozpracowywanych  przez swoich podwładnych. Przy pomocy luksusowych samochodów, motocykli, plików pieniędzy prowokowali do przyjmowania łapówek… romansowo według nich usposobione damulki. Przypadkiem niejako reprezentujące konkurencyjną opcję polityczną. Próbowali do korupcji przywieść urzędującego wicepremiera, zupełnie jednak ignorując jego uwikłania w aferę seksualną. Przy pomocy antyterrorystycznego programu komputerowego, otrzymanego od sojuszników wplątali w podejrzenia ministra spraw wewnętrznych, szefa policji. Minister natomiast nosił ze sobą dyktafon cichcem ale mimochodem niejako nagrywając swoje rozmowy z kolegami z rządu do ewentualnego, późniejszego wykorzystania.

Najgorzej zaś wyglądają efekty tej gorliwości. Skazano jakichś pośredników, w nerwicę wpędzono nieszczęsne celebrytki, przegrano procesy o zniesławienia, nieuprawnione zatrzymania, dziennikarze się uskarżają na podsłuchy. W końcu w atmosferze skandali, kłótni, oskarżeń i pomówień oddano władzę. A CBA pozostało z niepotrzebną willą w Kazimierzu. Jak nieomal Janek Himilsbach z angielskim.

I teraz się znowu o rządy ubiegają!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz