Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

niedziela, 12 grudnia 2010

Przyczyny

''Fałszowanie smoleńskich zbrodni z bolszewikami – współudział i zdrada'', ''Zabito prezydenta, a teraz zdrajcy z PO sprzedają Polskę'', ''Komorowski won do Moskwy'', ''Komoruski, Komoruski''. Takie między innymi hasła mieli na transparentach uczestnicy „marszu pamięci” dla uczczenia kolejnej grudniowej daty smoleńskiej katastrofy. "To była wielka tragedia, ale stoi przed nami pytanie, co z tej tragedii wyniknie. Czy wyniknie przebudzenie, czy ten naród będzie coraz bardziej pogrążał się w złym śnie, w którym zapomina się o wartościach, o Polsce? " Tak do zebranych tam ludzi mówił dramatycznie Jarosław Kaczyński.

Trzy panie, krewne ofiar katastrofy wyszły demonstracyjnie ze spotkania z Premierem. Wygłaszał bowiem według nich expose, nie było możliwości zadawania pytań, zachowywał się niewłaściwie. Jedna z nich wręcz powiada, że została przez Donalda Tuska obrażona. Skądinąd wiadomo, że pełnomocnicy ofiar zadają prawnicze, prowokacyjnie brzmiące pytania co odstręcza niektóre z rodzin od uczestniczenia w tych zebraniach. Tym zaś razem udzielano odpowiedzi na pytania wcześniej zadane pocztą elektroniczną i chyba z góry było wiadomo, że nie będzie można pytać bezpośrednio. Inni uczestnicy nie potwierdzają tego aby słyszeli cokolwiek obraźliwego z ust Premiera.

Zainicjowany rzekomo spontanicznie „Ruch smoleński” odbył swój inauguracyjny zlot w sposób dokładnie wykorzystujący metody oddziaływania na podświadomość. Ciemna sala, oświetlony jaskrawo mówca, rozjarzone ekrany, wielokrotnie powtarzane hasła, wybiórczo interpretowane fakty. I oczywiście samorzutni organizatorzy, dysponujący jednak ogromnymi możliwościami organizacyjnymi.

To wszystko nie pozostawia żadnych wątpliwości. Katastrofa jest moim zdaniem wykorzystywana politycznie. W odróżnieniu od układu, szarej sieci, oligarchów i całego realsocjalistycznego sztafażu pisowskiej propagandy poprzednich lat ma ona niezaprzeczalną zaletę - zaistniała naprawdę. Można ją zatem wykorzystać dla dowodzenia dowolnej, nawet najbardziej absurdalnej tezy. Świadczą o tym zarówno transparenty uczestników marszu jak i wypowiedzi polityków czy zachowania niektórych osób bezpośrednio dotkniętych nieszczęściem.

Katastrofa jednak, jako polityczna oś działań opozycji ma również zasadniczą wadę. Nie mniejszą od tej, jaką miał układ. Bezsporne się bowiem wydaje, że za sprawą bierności ich przełożonych bezpieczeństwo prezydenckiej pary  zawisło na ramionach źle wyszkolonych kapitanów i poruczników . I młodzi ci ludzie w źle pojętej gorliwości złamali zasady bezpieczeństwa, które by dla nich powinny być oczywiście nieprzekraczalne. I organizatorzy podróży zignorowali wnioski, jakie się po katastrofie Casy w Mirosławcu wydawały jednoznaczne - nie wolno gromadzić w jednym samolocie najważniejszych osób w państwie.

Jeżeli się więc ostatecznie okaże, że organizatorem lotu była kancelaria prezydencka a dowódca odpowiedzialny za szkolenie pilotów i wdrażanie w lotnictwie procedur bezpieczeństwa był przez zmarłego Prezydenta chroniony przed dymisją, to Smoleńk się stanie dla politycznych celów zupełnie nieprzydatny.

Stąd też może gorączkowość obecnych działań, która ma póki jeszcze czas możliwie dużej liczbie ludzi zaszczepić przekonanie, że to jakiś nikczemny spisek doprowadził do tragicznej śmierci znacznej części naszej elity.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz