Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

piątek, 4 sierpnia 2023

Trzeciodrożność

 Rząd uwierzył we własną propagandę. Szczególnie wyraźnie to widać w oficjalnym komentowaniu zdarzeń na granicy z Białorusią. Jesteśmy zwarci, silni i gotowi.

Na wspólnym briefingu prezydenta Litwy z premierem Morawieckim okazało się, że dla obrony flanki wschodniej kolejne jednostki wojskowe są rozmieszczane przy białoruskiej granicy. W razie agresji miałyby się zmierzyć z przeciwnikiem, który się nie oddalił od własnej infrastruktury, nie został na podejściach poddany atakom lotniczym lub dywersji, czyli przed zasadniczą walką z naszymi pancernymi zagonami nie poniósł żadnych strat. Zdumiewa więc zdanie naszego premiera, iż ci, których z grzeczności nie wspomniał, dyletancko jakoby planowali na linii Wisły obronę przed Moskalami.

Zdaniem niezależnych komentatorów zdarzenia z ostatnich dni pokazały, że przemieszczane na wschód jednostki nie mają raczej osłony wywiadowczej. Zawiadomieniu Białorusi o ćwiczeniach przy naszej granicy nie towarzyszyło jej wzmożone patrolowanie przez myśliwce. Gdyby zresztą nawet tak było, z braku stosownego przepisu prawnego nie mogłyby one intruzów atakować.

Prowokacji rodzaju białowieskiej będzie zdaniem premiera i szefa MON więcej. Kiedy jednak w 2015 Turcy zestrzelili rosyjskiego Su 25, zabijając też jego dwóch pilotów, którzy się tym szturmowcem wdarli na dwa kilometry w głąb Turcji, ustały tam wszelkie prowokacje. Przedtem rosyjscy lotnicy skracali sobie tak drogę do Syrii.

Aleksandr Łukaszenka miał wyrazić nadzieję, że po wyborach będzie u nas Donald Tusk i będzie się z kim dogadać. Komentatorzy, przypominając wizytę premiera Morawieckiego w Mińsku i nazywanie białoruskiego dyktatora prezydentem, traktują tę wypowiedź jako rewanż za ówczesne ocieplanie stosunków. Obiektywnie bowiem popiera ona PiS.

Grupa zaś Wagnera znowu urosła w wypowiedzi Prezesa do groźnej potęgi. To dokładnie wbrew poprzednim stwierdzeniom rzecznika naszych służb specjalnych, który jeszcze w połowie lipca taką ocenę wagnerowców uznawał za ruskie gadanie.

Powstaje więc szereg pytań. Jak nazwać podporządkowanie zasad, wiedzy, logiki i wartości interesom wyborczym partii politycznej? Czym jest demonstrowanie takiej postawy przy każdej, nawet bardzo niestosownej okazji? Jak traktować zgodę na ryzykowne lub nawet szkodliwe rozwiązania, których główną wartość stanowi to, że je wymyślił wódz? Jak odbierać oczywistą rezygnację z samodzielności myślenia? I przyzwolenie na nepotyzm, niesprawiedliwość oraz niedostatek demokracji?

Jaką zatem można inną drogę wyznaczyć wyborcom, dla odrzucenia rzeczonego sposobu rządów, poza odebraniem władzy bezwolnym politykom?


5 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdego , kto nie pojmuje, że dziś można się opowiedzieć albo za demokracją, prawami człowieka, Unią, prawdą i przyzwoitością, albo za faszyzmem totalitaryzmem, nieprawością .... uznam za niespełna rozumu i zdrajcę interesów Polski i Polaków.
      Tertium non datur. Tyle w temacie Hołowni i Kamysza...
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Nic dodać. Poza tym może, że szaleństwo też jest rodzajem zdrady. Sprzeniewierza się logice.
      Pozdrawiam również.

      Usuń
  2. Jesteśmy zwarci, silni i gotowi. Polska rośnie w siłę a ludziom żyje się dostatnio.
    Jest w tym tyle prawdy co w nazwie partii to lansującej.
    Z jednej strony oglądamy elity PIS-u paradujące w półwojskowych wdziankach na tle sprzętu wojskowego, z drugiej od turystów dowiadujemy się o latających rakietach, balonach i śmigłowcach nad Polską.
    Coraz trudniej "ciemnemu ludowi" jest zrozumieć taką schizofrenię informacyjną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda.
      Zmianie dobra to jednak nie przeszkadza. Podsycając nienawiść, utrwala wyznawców w wierze. Niewiernych się wypycha nie tylko z Polski, ale też nie traktuje jak ludzi.

      Usuń