Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

piątek, 13 października 2017

Gnoza

Wykreowano polityczną rzeczywistość, która musi być ciężarem przede wszystkim dla jej zwolenników. Są oni zmuszani do wypowiadania koszmarnych bzdur, obrażających nie tylko inteligencję słuchaczy, ale i ich własną. Jest nawet gorzej, muszą konkurować z kolegami, wykrzykując większe od nich brednie. Wszystko zaś zgodnie z wymaganiami niewidzialnej ręki rynku idiotyzmów, wbrew poglądom partyjnych teoretyków regulującej także dostęp do preześnego uznania.
Otrzymuje się je w zamian za upokorzenie, trwanie w poznawczym dysonansie, samoistnie powstającym między deklarowanymi a kultywowanymi wartościami. Poddani takiemu procederowi politycy mają prawo do tarzania się we władzy. Tyle tylko, że w wielce strachliwej jej odmianie. Bacznej na skrzywienie preześnych warg, które może oznaczać wszystko.
Mogą zatem korzystać nawet z ambrozji czcicieli Bachusa, prezentować sobie skrywaną na ogół anatomię, puszyć się stanowiskami, do których nie dorosną nigdy, ba, tłuc połowice kompensując w ten sposób upokorzenia, nie mogą jednak w żadnym wypadku wystąpić przeciwko aktualnej linii partii. Ta zaś zmienia się nader często i zasadniczo. Tak samo więc jak niegdyś sowieccy czynownicy muszą zaczynać dzień od starannego przeczytania partyjnych diariuszy.
Wydawałoby się zatem, że opozycja zajmując przeciwne stanowiska jest wolna od frustracji dręczących formację władzy. Okazuje się, że bynajmniej. Wciągnięta w bezsensowną pyskówkę na oczywiste i trzeciorzędne tematy, staje bezsilna wobec tupetu adwersarzy, za nic nie przyznających racji twierdzeniu, że białe jest białe a czarne jest czarne. Żadne krzyki i płacze władzy nie przekonają.
W rezultacie cierpią wszyscy, zarówno mniemani triumfatorzy, szarością oblicza, postawą cierpiętnika przeczący swym słowom, jak i ich oponenci, zażenowani sytuacją, w której się znaleźli wskutek niekorzystnego splotu okoliczności.
Twórca zaś całego systemu, niczym gnostyczny demiurg stworzył piekło w polityce, w którym wszyscy obywatele stali się potępieńcami. Wszyscy też doznają zbawienia w momencie upadku rządzącej formacji. Wtedy bowiem będzie można porzucić idiotyczne spory o pryncypia absurdalnej ideologii i zająć się codziennością. Może nawet docenić zalety ciepłej wody w kranie?

5 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. W historycznych okresach Polski,doświadczaliśmy "piekła" i "nieba" na różnych etapach egzystencji człowieka. Aliści,(:) koło historii, obraca się niezmiennie. Dzisiaj stajemy się "preześnymi" potępieńcami. Słusznie więc za chwilę, oczekiwać będziemy "zbawienia". Wniosek prosty. Niczego nie jesteśmy w stanie się nauczyć. Zapamiętać.Mimo świadomości XXI w.kołtuństwo znowu zwycięża. Przykre. Cóż, poematu "Bal w Operze" J.Tuwima,z roku 1936, też kiedyś nie wszyscy rozumieli.A dzisiaj? Ten sam b....wszak :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jest chyba tak źle. Coraz więcej Polaków dostrzega sztuczność namaszczonego zadęcia. Im bardziej się starają propagandyści, tym bardziej narasta sprzeciw. Rzecz wynika właśnie z komizmu przekazu, który swoją gorliwością odwraca znaczenie serwowanych treści. Coraz więcej prostych ludzi zaczyna to dostrzegać.

      Usuń
  3. Chętnie przystaję na twój punkt widzenia.:) Mieszkasz na miejscu i masz dokładniejszą obserwację.Czytanie twoich notek to prawdziwa uczta:)Nie wymagają komentarza, ale raz na 3miesiące, z rozpędu, parę zdań mi się wyrwie.:)Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń