Make Poland great again
Krok ku wielkości, to zdaniem Kaczyńskiego wybory prezydenckie, które wygra jego nominat. Ktoś więc taki, kogo Prezes sam potem poniża, aby wszyscy widzieli, że to on w istocie rządzi. Dla uczczenia Święta Niepodległości Kaczyński mówi o obecnym rządzie, że jest zewnętrzny, niemiecki, okupacyjny.
Pragnie tak pozyskać narodowców, których pochód zaszczycił swoją obecnością. Wraz z bratanicą. Obóz bowiem patriotyczny powinien jego zdaniem być razem.
W praktyce wielkość ma chyba polegać na odtworzeniu PRL-u, gdzie był wprawdzie jakiś prezydent, a potem nawet przewodniczący rady samego państwa, ale o wszystkim decydował sekretarz. Ktoś zatem, kto miał status osoby piśmiennej. Intelektualista.
Wielkość zaś polegała na tym, że nikt jej nie stawiał w wątpliwość. To bowiem było w Peerelu zakazane. Każdy więc niedowiarek trafiał do więzienia. Kraj był zamknięty, bo za jego granicami czaiła się hydra imperializmu. Na zachodzie, niemieckiego. Na wschodzie była przyjaźń i pomoc oraz przykład.
Teraz Prezes proponuje powrót do tego. Imperializm będzie znowu zwalczany. Zachodni. Ze Wschodem zachowamy kulturowe pokrewieństwo. Weźmiemy stamtąd przykład. W tym właśnie celu patriotyczny obóz musi się podporządkować Prezesowi. W zamian wprowadzi on rządy wedle staromongolskiego wzorca, zmodyfikowanego jeszcze przez carów. Sprawdził się przez wieki, nie upadł i dopiero bolszewicy go siłą zniszczyli. Powiadają przecież, że w średniowiecznym mongolskim imperium staruszka mogła bezpiecznie przenieść worek złota od jego zachodnich do wschodnich granic i nikt jej nie nagabywał, bo chan zakazał.
Trzeba tylko wytępić przeciwników politycznych, bo jedynie zwolennicy będą posłuszni i nie będą zgłaszać pretensji do worów złota, gromadzonych przez najwierniejszych. Wszak im się to po prostu należy.
No i Prezes zapowiada koniec z marzeniami o gospodarczej wolności, propagowanej przez Konfederatów. Bo nic się nie reguluje samo. Także nie uczy się niczego. To nic.