Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

wtorek, 12 września 2017

Intencja

John Dewey wyróżniał trzy poziomy myślenia: zwierzęcy, teraz się mówi animalny, prymitywny, rozwinięty. Ten pierwszy nie zawiera żadnego przewidywania i pozwala praktykującemu je osobnikowi reagować na aktualne bodźce. Drugi odnajduje znaki ewentualnych trudności co mu w przyszłości umożliwia unikanie doświadczonych już problemów. Trzeci tworzy rodzaj drogowskazów, wskazujących wszystkim najbezpieczniejsze rozwiązanie problemów. Są nimi procedury, ogólnie prawo, ale i drogi, schody, czyli materialne metody pokonywania trudności.
Wszystko co dotyczy człowieka jest związane z jego sposobem myślenia. Kiedy spiętrzenie niepokojących okoliczności daje dostatecznie dużej liczbie ludzi powód do obawy przed prawidłowością, do której się stosowali, następuje zbiorowe odstępstwo od niej i budowanie innych znaków, bardziej dopasowanych do rzeczywistości. Taką metodę przyjęli też informatycy, programujący kolejne kroki szukania przez komputer rozwiązania. Stąd również mamy cykl ekonomiczny, surowcowy, polityczny wreszcie.
Rzecz ma też swoje aberracje. Pogłębienie odwrotu od ustalonych reguł jest jedną z nich. Osiąga się je poprzez wskazanie prostych, fałszywych rozwiązań, zrozumiałych jednakowoż przez ludzi myślących prymitywnie. Wtedy pod znakiem zapytania stają wszystkie dotychczasowe prawa i wymyśla się nowe, rzekomo sprawiedliwsze. Kisiel to nazywał rządami ciemniaków. Ludzie myślący głębiej są w takich reżimach deprecjonowani. Dużo do myślenia daje tu niedawny przypadek określenia odwołujacych się do Konstytucji rodaków zdradzieckimi mordami, wcześniej nawet elementem animalnym, co jest szczególnie komiczne, bo odwołuje się do emocji ludzi myślących właśnie na najniższym poziomie.   
Skutkiem jest też wojna sądów. Są one ustanowione po to, aby dbały o właściwe stosowanie drogowskazów ustanowionych dla bezpieczeństwa całej społeczności. Kiedy więc jeden odmawia drugiemu kompetencji w obawie przed orzeczeniem stwierdzającym własną nieprawomocność, co najmniej jeden nie jest niezależny, jeżeli działa zgodnie z jakąś “linią polityczną”.  Kiedy zaś jest naprawdę niezawisły, jak TSUE w Luksemburgu, może być wielce nieprzyjemny dla tych, którzy uwierzyli demagogicznym pryncypiom.   
Populizm nie może odnieść zwycięstwa bez doznania równoczesnej klęski. Jak tego dowiódł Elias Canetti, masa ludzka wspierająca wodza rozpada się w momencie osiągnięcia celu, jaki sobie wyznaczył. Ogłoszenie więc ostatecznego triumfu nie wchodzi w grę, ale można co miesiąc na przykład ogłaszać kolejny sukces i zbliżanie się do celu.
Wszystko zaś służy temu, aby wygodnie sprawować władzę. Ludźmi kierującymi się emocjami łatwo rządzić, bo w ogóle nie myślą. I o to tu najprawdopodobniej chodzi, a nie o dobrą czy w ogóle jakąś zmianę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz