Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

środa, 27 lutego 2019

Iluzjonizm

"Dzisiaj zarządziłem w kancelarii potrącenie z pensji w kwocie 100 PLN miesięcznie. Obiecałem za to, że pieniądze te przeznaczę pod koniec roku na 1000 zł dodatkowego wynagrodzenia. Uściskom, podziękowaniom, łzom wdzięczności nie było końca" [Roman Giertych].
Każde państwo ma identyczny problem. Nieprzystosowanych. Tych, którzy są oburzeni. Im ich więcej, tym słabsze państwo. Im bardziej są hołubieni przez ubogą gospodarkę, tym słabsze państwo. Wprawdzie liczba oburzonych może i wtedy maleje, ale możliwości władzy gasną jeszcze szybciej. Poza tym rządząca formacja zdradza wtedy albo organiczną ignorancję, albo chęć długiego sprawowania rządów za wszelką cenę, bo to jej “się po prostu należy”.
Wykluczeni są potencjalnym czynnikiem destrukcyjnym. Do nich bowiem łatwo może się odwołać obca przemoc. To uwłaszczone przez cara chłopstwo stało się informatorami kozackich rot w 1863 roku. To jeszcze w 1920 roku na odgłos armatniej kanonady mówiono na wsi, że to “nasi bijo Poloków”. To reforma rolna przysporzyła komunie popleczników. Tak się właśnie wyrównywały rachunki za stulecia pańszczyzny.
Prosty sposób na pozyskanie wykluczonych, to rozdawanie pieniędzy. Bardziej skomplikowany, to stwarzanie warunków, aby sami zarabiali. Ambitna więc i naprawdę patriotyczna władza zamiast rozdawać pieniądze wdraża programy dostosowawcze i uczestnictwem w nich warunkuje wypłaty zasiłku. To trudne, ale możliwe. Brakuje u nas na przykład stu dwudziestu tysięcy pielęgniarek. Można je uwolnić od czynności, które nie wymagają skomplikowanej wiedzy.
Populizm wykluczonych grozi państwu do momentu, kiedy gospodarka osiągnie taki stopień rozwoju, że ich liczba spadnie poniżej krytycznej wielkości i staną się mało atrakcyjni dla politycznych hipokrytów. Rzeczona wielkość graniczna kryje tajemnicę sukcesów, odnoszonych przez populistów głównie na południu i wschodzie Europy. Tam odsetek oburzonych nie spadł jeszcze do bezpiecznego poziomu.
Można by więc przypuszczać, że lewicowe metody gospodarowania, zakładające redystrybucję dochodów są najwłaściwsze. Może, ale na pewno tylko od momentu osiągnięcia jednostkowego PKB na poziomie Skandynawii. Przed tym rzecz jest nieskuteczna i nie tylko oddala moment, w którym państwo opiekuńcze otrzyma od obywateli środki na sprawowanie opieki nad niezaradnymi, ale grozi mu zapaścią ekonomiczną.
Z pustego bowiem naczynia nie można niczego nalać. To prawda znana jeszcze od czasów Salomona, ale widać nie wszystkim.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz