Według tytułu jednej z publikacji w DoRzeczy, zdaniem niemieckich mediów wielu Niemców czuje większą więź z Rosją, niż z Zachodem. W treści artykułu jego autorzy już tego nie rozwijają. Ba, opisują poczucie zagrożenia ze strony Rosji, trapiące Niemców.
Rzecz wydaje się zatem propagandową lipą. Aliści w dziewięćdziesiątych latach były widoczne pozory czegoś innego. Na przykład Niemcy wykupili wtedy lub wynajęli drewnianą, zabytkową willę w Międzyzdrojach. Na jej froncie, zgodnie ze zwyczajem, zawiesili szyld z nadaną jej nazwą. Widniało na nim, komicznie się w Polsce prezentujące słowo, Katiuscha.
Na tarasie grzmiał raźno megafon. Poruszał się tam rytmicznie grubaśny, brodaty piwosz, kołyszący kuflem w rytm czastuszek. Pokrzykiwał rubasznie do przechodniów, prosit.
Z czasów studenckich pamiętam słowa jednej z rzeczonych przyśpiewek, popularnej wśród ówczesnych krakowskich żaków. Brzmiała: kak my Bierlin zdobywali, na fortepian my … właśnie.
Nie są więc Niemcy pamiętliwi. W końcu to nie były pięćdziesiąte lata i inaczej się z czasem prezentowała przekora. Jednakowoż wspomnienie wpisuje się jakoś w dobrazmienną propagandę. Jak bowiem wiadomo ludzie, nienawykli do czytania, poprzestają na tytułach.
Tylko to poczucie zagrożenia, opisywane w treści artykułu, burzy czystość przekazu. To jednak nie ma wielkiego znaczenia, kiedy się dalej nie czyta.
Myślę, ( nie bezzasadnie) że gdyby nie zwycięstwo 15 października to razem z Węgrami Orbana , Słowacją Polsa by łaby już poza Unią, a kto wie czy rownież nie poza NATO. Być może prezes rozmawiałby z putinem w sprawie odzysaknia Wołynia i LWOWA...
OdpowiedzUsuńTaka to gmina czy raczej obłaść...
Pozdrawiam
Wydaje się, że celem Rosji byłoby przystąpienie "odzyskanych" państw do ZBiR.
UsuńPozdrawiam również
"Na przykład Niemcy wykupili wtedy lub wynajęli drewnianą, zabytkową willę w Międzyzdrojach. Na jej froncie, zgodnie ze zwyczajem, zawiesili szyld z nadaną jej nazwą. Widniało na nim, komicznie się w Polsce prezentujące słowo, "Katiuscha".
OdpowiedzUsuńNa tarasie grzmiał raźno megafon. Poruszał się tam rytmicznie grubaśny, brodaty piwosz, kołyszący kuflem w rytm czastuszek. Pokrzykiwał rubasznie do przechodniów, prosit."
Czy aby na pewno Niemcy?
Bo to że przyszli z Niemiec i płacili dojczmarkami bynajmniej nie było wtedy pewnym wyznacznikiem niemieckości - wszak w byłej NRD po wycofaniu Krasnoj Armieji pozostała całkiem spora grupa wcześniej dobrze zadomowionych tam sowieckich oficerów, także wojsk!
Do tego stopnia dobrze zadomowieni w NRD byli ci oficerowie nie tylko wojsk, że przynajmniej "Prosit!" wychodziło im wręcz pokazowo, jak rasowemu Niemcowi - co wiem od wujka - fizyka doświadczalnika, który na przełomie ustrojów był na kontrakcie na uniwersytetach w Halle i Lipsku...
To niemożliwe. Rzecz by się przedstawiała nazbyt absurdalnie. Szyld był niemiecki. W Berlinie, przed Bramą Brandenburską Sowieci sprzedawali pamiątki, brawurowo grali ludowe piosenki na harmoszkach, gromadząc fenigi. Nie było ich stać na willę w Międzyzdrojach.
Usuń@Stary
UsuńTyle, że jednocześnie w tychże Niemczech, w tym samym czasie, byli(?) funkcjonariusze sowieckich "służb" rozbijali się najnowszymi modelami Audi, BMW czy Mercedesów i szastali kasą na prawo i lewo - chociaż nawet tamtejsze media o tym może nie strasznie milczały, ale na pewno w informowaniu o tym zachowywały zdecydowaną powściągliwość!
Bo Sowieci też byli różni - dlatego nie twierdziłbym aż tak autorytatywnie, że żadnego z nich nie byłoby stać na willę w Międzyzdrojach...
Zwłaszcza jeśli jej zakup czy wynajęcie opłacały mu właśnie "służby", w sobie wiadomych - choć dość łatwych do wydedukowania - celach...
To jest możliwe, zwłóaszcza że wschodnią markę na zachodnią wymieniano w stosunku 1:1, a u nas takimi willami zarządzał FWP, głodny dewiz.
Usuń