Zbigniew Ziobro może stracić pozwolenie na broń. Otrzymał je w obawie przed zemstą jakiejś grupy handlarzy narkotyków, która miała zlecić pozbawienie go życia. Tymczasem grupę rozbito, a były minister wypowiada się w sposób, który może być uznany za groźbę skorzystania z posiadanego arsenału, w wypadku próby przymuszenia go do przybycia na posiedzenie komisji śledczej. Trudno się zatem dziwić ostrożności urzędników. Problem zaś doprowadzenia został rozstrzygnięty, bo podobno Zbigniew Ziobro nie wrócił z zagranicy albo się zaszył w sprzyjającej mu TV.
Tymczasem Mateusz Morawiecki uważa, że zatrzymania w sprawie RARS mają przykryć uwolnienie przez brytyjski sąd Michała K. od aresztu. To atoli nie jest uznanie go za niewinnego, a nałożenie takich warunków, które uniemożliwiają mu ucieczkę. Ma zapłacić prawie trzy miliony złotych zabezpieczeń, będzie musiał przestrzegać godziny policyjnej, codziennie stawiać się na policji, mieć elektroniczny dozór. Dopiero więc kiedy wpłaci poręczenie i kaucję, opuści areszt.
Cała rzecz zdradza jednak mentalność kaczystów, niezmiennie przekonanych, że wszystkie instytucje państwa są wszędzie i zawsze podporządkowane centralnej władzy. Kiedy Michała K przed pół rokiem aresztowano, Prezes wręcz twierdził, że brytyjski system prawny podlega określonej opcji politycznej i wymaga sanacji. Teraz, kiedy zapowiedziano jego wypuszczenie, jest już cacy.
Audyt, prowadzony przez administrację skarbową, ma potwierdzać doniesienia Onetu o kolejnej aferze. Dotyczy to działalności Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego w czasie rządów PiS. W wyniku przekroczenia uprawnień i zignorowania przepisów o zamówieniach publicznych, Inspektorat miał stracić ponad miliard złotych. Pewnie rychło się pojawią głosy o politycznym podłożu rzeczonego sprawdzenia.
Fidesz na Węgrzech traci poparcie. Wedle wielu niebawem upadnie rząd Viktora Orbana. Wtedy też Marcin Romanowski powróci do Polski. Niezależnie od tego już podnoszą się tam głosy, że przyznanie mu politycznego azylu mogłoby sprowadzić na Węgry rzesze międzynarodowych przestępców, co by jeszcze bardziej zaszkodziło państwu od panującego tam ustroju.
Wszystko to składa się na przekonanie, że mamy, jak niegdyś śpiewał Zbigniew Kurtycz, dzień jak co dzień. Zwykły dzień jak codzień.