Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

niedziela, 7 maja 2017

Tło

Zdjęcie, publikowane przez “Fakt” prezentuje Mateusza Morawieckiego, jak krzyczy na panią premier. “Ucho Prezesa” sugeruje, jakoby szefowa rządu była też źle traktowana na Nowogrodzkiej. Wszystko razem się składa na trudny los, jaki na siebie przyjęła pani Szydło. Ale w rzeczonym sporze z ministrem Morawieckim ma do odnotowania sukces, tylko może tego nie zauważyła w ferworze chwalenia się maltańskimi rozgrywkami. W końcu mimo odejścia z PZU nielubianego przez wicepremiera pracownika, jego stanowisko objął inny protegowany jego antagonisty w rządzie.
Rzecz się jeszcze bardziej skomplikowała. Wicepremier bowiem, historyk z praktyką w bankowości wprowadza w życie rozwiązania, podobne do praktykowanych u jego poprzedniego pracodawcy. Pożycza pieniądze i rozdziela je, ale nie w formie kredytów udzielanych przedsiębiorcom, lecz rozdaje biednym. Oni dzięki temu mają oszczędzać i inwestować, napędzając gospodarkę, która przyniesie państwu dochody. Te zaś pozwolą na oddanie zaciągniętych długów.
Taką metodę pochwala Prezes. Wczoraj w odpowiedzi na Marsz Wolności “otworzył” w Szczecinie zamarłą tam stocznię i stojąc na tle budowanego kadłuba statku pokazał pochylnię, na której niebawem ma się rozpocząć budowa całej serii promów pasażerskich. Przybędzie więc mnóstwo miejsc pracy w regionie, którego siła oznacza siłę Polski, wedle obowiązującej doktryny. W samej stoczni będzie to ponad dwadzieścia pięć tysięcy. Jeżeli rzecz jest szacowana wedle tych samych kryteriów, wedle których policja ustaliła liczbę uczestników wczorajszego Marszu, to będzie ich nawet dwieście tysięcy. Tylko… jak to wszystko pozory? Przecież kadłuby statków są tam spawane od zawsze i potem odbierane przez stocznie wykończeniowe na Dalekim Wschodzie.
Biedni przecież, nawet jak otrzymali pieniądze, to ich nie oszczędzają. Nie inwestują zatem również. Nie robią też tego samorządy, wobec czego nie są absorbowane unijne dotacje. Gminy bowiem paraliżuje strach przed CBA, które w procesach inwestycyjnych dostrzega zagrożenie korupcją i dławi je kontrolami. Więcej, państwowa administracja jest znacznie droższa od bankowej i rozrasta się niezależnie od usiłowań władz. Znaczna więc część pieniędzy idzie na jej potrzeby.
Wszystko to razem powoduje blokadę inwestycji i grozi stagnacją. Trudno się więc dziwić złemu humorowi wicepremiera od rozwoju. Każda bowiem jego porażka oznacza także szkodę dla preześnego autorytetu. Nie można więc w takich warunkach spodziewać się optymizmu i to na Nowogrodzkiej właśnie. Dlatego rzeczony kadłub, pospawany w Szczecinie i dostarczony potem do wykończenia wyspecjalizowanej stoczni na Wschodzie jest tak cenny. Nawet jak tylko stanowi tło dla przemawiającego.
To wszystko jest oczywiste, ale żeby zaraz tak panią premier traktować?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz