Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

czwartek, 31 maja 2018

Atawizm

Z jednej strony poza granice rozsądku obostrzono warunki składowania śmieci, z drugiej zapewniono daleko idące preferencje dla inwestowania w ich utylizację. W rezultacie w kalkulacjach biznesowych powstał deficyt odpadów na rynku, bo hojnie obdarowywani inwestorzy obrodzili jak osty na dzikim wysypisku.
Ponieważ warunkiem uzyskania przywilejów inwestycyjnych było udokumentowanie dysponowania odpowiednią ilością surowca, zaczęto deklarować sprowadzania go z zagranicy. Potem zaczęto to robić naprawdę i do czasu utylizacji składowano nieczystości na tymczasowych składowiskach, nie okładanych rygorami. Po jakimś czasie udawani inwestorzy albo plajtowali, albo zwyczajnie znikali z rynku, samorządom pozostawiając problem i jakieś nieszczęsne “słupy” do ukarania.
Teraz się chyba pojawił nowy sposób. Pożar. Najweselsze w tym wszystkim są tłumaczenia, że dymy z płonących składowisk nie są szkodliwe dla zdrowia. To dlaczego nie szczędzi się pieniędzy na dokładne oczyszczanie spalin w profesjonalnych spalarniach? Czyżby śmieci nabierały jadowitych cech po przekroczeniu ich bram?
Ostatnio słyszymy o kolejnych obostrzeniach przepisów i innych “Sybirach i knutach” za beztroskę w postępowaniu z odpadami. Te zaś są najzwyczajniejszym surowcem. Gdyby rzecz poddano rynkowi, nie byłoby problemu z cwaniakami, celującymi w publiczne pieniądze. Obostrzenia zaś zadziałają podobnie, jak niegdyś prohibicja w USA, wzmogą opłacalność procederu.
Ale przecież głosy turboliberałów nie mogą być brane pod uwagę. Nie byłoby wtedy odpowiedniej liczby przestępców do ścigania, stosownych statystyk wykrywalności i innych radości związanych z pogonią.
Instynkt łowiecki zaś jest motorem działania każdego drapieżnika, a człowiek jest największym ze wszystkich. Nie może się zatem wyrzekać swojej tożsamości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz