Sebastian Kościelnik, który się w Oświęcimiu znalazł na trasie limuzyny rządowej, miał warunkowo umorzone postępowanie karne.
Warunkiem był obowiązek wpłaty nawiązki na rzecz Beaty Szydło oraz oficera SOP. Jak w specjalnym oświadczeniu pisze pan Sebastian, pani premier nie podała danych, umożliwiających przelanie wymaganej sumy. I to pomimo monitów składanych przez pełnomocnika zobowiązanego. Sąd, wobec niedopełnienia obowiązku, wznowił postępowanie i pechowy kierowca seicento może jednak być skazany.
Portal wPolityce.pl stwierdza w tym kontekście, że "zarówno Beata Szydło, jak i drugi pokrzywdzony wnieśli o przekazanie całości nawiązki na Caritas Polska - o co wniosła była premier - i na rzecz Fundacji Dorastaj z Nami - o co wniósł drugi pokrzywdzony". Gdyby wystąpiły jakieś problemy, pani premier miała prosić o kontakt z jej pełnomocnikiem.
Sąd pewnie zażąda dostarczenia korespondencji w tej sprawie. Ciekawe więc będzie, kto się tu okaże prawdomówny?
Rzeczywiście jest w tym coś podejrzanie niezrozumiałego. A nie chodzi przecież o jakieś olbrzymie kwoty. Być może to już w założeniu miała być pułapka na Kościelnika?
OdpowiedzUsuńNie byłbym specjalnie zdziwiony takim zachowaniem ludzi dla których białe w dowolnym momencie może być czarne i vice versa. Ale może też być tak, że sam Kościelnik czegoś nie dopilnował. Pewnie po wyborach sprawa się wyjaśni.
Pozdrawiam
Kościelniki podejrzewa pułapkę. Studiuje prawo, ma znakomitego pełnomocnika, kandyduje do Sejmu. Trudno go podejrzewać o tak podstawowy błąd, ale...
UsuńSąd to wyjaśni już po wyborach.
Pozdrawiam również.
Przecież Szydło od samego początku chciała Kościelniaka wsadzić za kraty, na długie lata, za "zamach" na jej "święte" cztery litery - z czym ledwie - ledwie się kryła!
OdpowiedzUsuńI gdyby bandzie Kaczego udało się ostatecznie położyć łapę na sądownictwie, Kościelniak już opalałby się w kratkę - choć wcale nie ma pewności, czy Szydło z zerem do tego jednak nie doprowadzą...
Jak Lech Kaczyński zrobił z Komendą...
Sprawa urasta do symbolu. Sprzeczne zeznania w sprawie sygnału dźwiękowego już nie najlepiej świadczyło o rzetelności świadków. Teraz mamy kolejną odsłonę zamieszania. W dodatku w Sądzie Najwyższym jest jeszcze wniosek o kasację wyroku.
UsuńBardzo taka bezwzględność uderza w wizerunek silniejszych w tym procesie.