Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

wtorek, 29 maja 2018

Zapłata

Jeżeli wierzyć Gazecie Wyborczej to przeświadczenie dygnitarza ma czasem szczególny skutek. Paskudnie tego doświadczył Tomasz Komenda, który, jak piszą, padł ofiarą nie tylko błędów w śledztwie, ale również silnego przekonania ministra o jego winie. Za nic odsiedział 18 lat w więzieniu, zanim wreszcie od początku przeanalizowano dowody. Strach pomyśleć co by się stało, gdyby u nas była możliwa kara śmierci.
Lepiej więc chyba, kiedy dygnitarze są o czymś przekonani bez związku z wymiarem sprawiedliwości, szczególnie kiedy rzecz budzi ich zadowolenie. Usłyszeliśmy niedawno, że “Turbo liberalna opozycja poucza nas, którzy jesteśmy najbardziej pro społecznym rządem, jakie wydatki i gdzie czynić. Jest jakaś wiarygodność potrzebna w polityce. Ludzie o kamiennych sercach, którzy niszczyli PGR-y w latach 90-tych, zakłady pracy, bezrobocie 25%, zrobili nic, albo prawie nic w sprawach społecznych naprawdę nie powinni pouczać, bo wtedy diabeł ubrał się w ornat i na mszę dzwoni”.
Nie tylko więc poznaliśmy kolejną inwektywę nowomowy: liberalizm turbo, aliści też się dowiedzieliśmy, że utrzymanie PGR-ów jest tym, co teraz uchodzi za jakiś rodzaj dobrej polityki rolnej. Nie tylko, okazuje się, że zdaniem rządu państwowe zakłady pracy, notorycznie pozostające na garnuszku państwa były przejawem dobrej praktyki gospodarczej. Ich efekty to również jasno określone potrzeby socjalne, które władza mogła natychmiast zauważyć i zaspokoić, reglamentując deficytowe towary.
Za tym zaś może nastąpić kolejny krok. Jego istotę ilustruje facecja z czasów komuny. Oto klub piłkarski zaczyna wchodzić w strefę spadkową, gromadzi się więc zarząd. Trzeba wzmóc treningi – proponuje klubowy teoretyk. Nie, trzeba dzwonić do kolegów – prostuje realista.
Podstawy takiego systemu, równoważącego turbinowy liberalizm, już stworzono, w kluczowych miejscach rozstawiając hojnie uposażonych decydentów. Mamy więc warunki, aby osiągać sukcesy bez mozołu, który liberałowie nazywają pracą, a ci “turbo” by chcieli upowszechniać.
Kiedy by zaś wróciły PGR-y i rozbudowano państwowy sektor, to natychmiast dałoby się umieścić kolejną tabliczkę pamiątkową na stępce pod prom, położonej rok temu w Szczecinie.
Skutkiem będzie wieloletnia powtórka Peerelu, wraz z kolejną transformacją, ale też sukces nie ma zbyt wysokiej ceny. Nigdy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz