Lech Wałęsa będzie miał pewnie formalny zarzut zaprzeczania oskarżeniom, jakie na niego nakładają głosiciele rzekomo niechlubnej przeszłości byłego prezydenta, która jakoby wyklucza jego zasługi w dziele obalania komunizmu. Przecież przeważająca większość skłonnych do oskarżeń besserwisserów trwa w przekonaniu, że komuna dotąd nie została obalona, czego dowodem ma być liczna frekwencja funkcjonariuszów dawnego systemu w życiu publicznym.
Tymczasem przywódca legendarnej “Solidarności” nie tylko jest noblistą, ale obok Jana Pawła II i Józefa Piłsudskiego oraz… Gomułki jest wymieniony w “Małym oksfordzkim słowniku świata w XX wieku” [Puls. Londyn. 1992]. O pretendentach zaś do jego sławy nie ma tam najmniejszej wzmianki. Mimo oświadczenia Janusza Śniadka, że to Lech Kaczyński jest symbolem “Solidarności”, a nie Lech Wałęsa. Wydaje się, że poprawiacze przeszłości również się znajdą w annałach, ale XXI wieku i w zupełnie innej kategorii wyjątkowości.
Los Wałęsy został już przesądzony przez głosicieli ideologii. – Tak jak królów ścinano, tak samo Wałęsę trzeba ukarać – powiada najgłośniejszy z nich. Niebawem więc zaistnieje chyba konieczność ułaskawienia byłego prezydenta przez obecnego. Wszystko w trosce o dobro Polski, której wizerunku nic bardziej nie może zdemolować, jak ochotnicze wyrzeczenie się przez nasze państwo dorobku “Solidarności”, jej zasług dla świata i zastąpienie ich mitem o przetrwaniu komuny, którą dopiero teraz, już, już niebawem zwalczy PiS. Zaraz po tym jak wzniesie smoleńskie pomniki.
Zacietrzewienie zawsze zdumiewa i zawsze jest komiczne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz