Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

czwartek, 9 marca 2017

Wahania

Czym jest “dobra zmiana”? Deklaracje są sprzeczne. Zapowiadają koniec z praktykami poprzedników, ale rzeczywistość jest jeszcze gorsza. I to nie dlatego, że preześna ochrona kosztuje majątek, weekendowe loty wojskowymi samolotami są mętnie wyjaśniane – miało ich być od kilku do kilkudziesięciu – czy koszta smoleńskich miesięcznic osiągają coraz większe rozmiary. Chodzi o dotychczasowe dokonania, znaczące wedle zasady “po skutkach go poznacie”.
Te zaś są niezbyt zachęcające. Wylicza je satyryczny wierszyk, krążący w Internecie:
Nie może tu przecież chodzić o polowania na hodowlane bażanty, wolność wypowiadania bzdur, nawet o specjalne wynagrodzenia dla protegowanych. To bowiem można osiągnąć bez angażowania całego państwa w proces “dobrej zmiany”. Celem nie może być również osłabianie armii, przeciwko czemu protestują generałowie i media. Trudno też uwierzyć, że PiS wypowiedział Polsce wojnę, aby ją zniszczyć. Nawet w to, aby celem dobrozmieńców było ustawienie nas w przedsionku Unii.
Trzeba się chyba zgodzić z przypuszczeniami, że PiS korzysta z władzy, zdobytej po to, aby odreagować frustracje, spowodowane poprzednią serią upokarzających klęsk wyborczych. Wszystkie zaś skutki uboczne ich obecnej radości uderzają niestety w wizerunek i gospodarkę kraju, która po okresie ubiegłorocznej prosperity, wypracowanej jeszcze przez poprzedników, od czwartego kwartału 2016 roku zaczyna się cofać.
Nigdy nie wiadomo czy gorsze jest celowe działanie na szkodę podległej sobie struktury, czy też uboczne skutki obsesji dręczących elity władzy. Przeżywaliśmy ostatnio najlepszy okres po trzystu latach klęsk i upokorzeń. Płacimy teraz za to kolejnym upadkiem?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz